![]() |
|
![]() | |||||||||
Jaśnie Wielmożnego Fabiana Aleksandrowicza Generała Adjutanta B.W.L. Majora Kawaleryi Narodowej, Posła z Województwa Smoleńskiego 1793 Julii 17 miany Najjaśniejszy Królu, Panie Mój Miłościwy! Prześwietne Skonfederowane Rzeczypospolitej Stany! Widząc się w koniecznej, a najsmutniejszej kolei otworzenia zdania mojego, w materyi najważniejszej, bo decydującej los Ojczyzny mojej, kiedy zastanawiam się pilną, a bezstronną uwagą, nad sytuacyą narodu naszego, w jakiej zostawał pod rokiem 1775, a w jakiej dziś go znajduję, i wielką, i cale odmienną, ostatniej od pierwszej (lubo w skutkach zawsze nieszczęśliwej Epochy) postrzegam dyfferencją, tam albowiem, kilka tylko osób gwałtowi uległych widzę, całe zaś grono sejmujących pod ów czas Stanów, dwakroć liczniejsze, od teraźniejszego Sejmowego zbioru, miało nieskrępowaną wolę i ręce tak postępować, jak cnota, charakter poczciwy i miłość Ojczyzny i współbraci im dyktowały. Cóż więc, Najjaśniejsze Stany, przywiodło ów Sejm do ferowania śmiertelnego wyroku na współbraci swoich, z łona i wnętrzności jednejże Matki idących, a przecież na wieczny rozprzęg i wygnanie wskazanych. Oto: nic innego, jak dogodzenie odpowiadające osobistemu ich interesowi, ambicyi dumnej i chciwej zbogacenia się żądzy: w ów czas to nieszczęśliwy, zaślepieni rodacy blaskiem czczych i znikomych honorów, kiedy Ojczyzna najdroższą z szat swoich traciła ozdobę, jedni kosztem jej zguby, pokryli siebie mitrami, drudzy nader awantażowne powyrabiali zamiany obszernych i intratnych królewszczyzn, za drobne, najmniej znaczące dziedzicznej ziemi kawałki, inni pobrali Starostwa, ordery, pouzyskiwali pensye, expektatywy, dobra jezuickie i tym podobne osiągnęli łupy. - Dziś więc, gdy nic podobnego do podsycania ambicyj, i do dogodzenia osobistym widokom nie mamy, a same tylko ślady najsroższych przegróżek upatrujemy, i niejako już onemi dotknięci jesteśmy; bo gwałt i przemoc działa to, co chce, i nadto jeszcze wszystko zrobić zdoła, co jej się podoba, a czym nas, jak dotąd sobie wnosiemy, ustraszać niby zdaje się. W tak zatem nieuchronnym nieszczęściu, w takiej zagubie srogiej, pod którą kraj cały jęczy, a obywatel w ogóle dotknięty upada, i pod jej nieznośnym ginie ciężarem, obracam głos mój do ciebie, Królu i Ojcze nasz miłościwy! Daj wyraźne zdanie swoje, wskaż, zaklinam cię miłością Ojczyzny, wiernym zawsze lecz dziś nieszczęśliwym i obłąkanym synom twoim, najbezpieczniejszą drogę, a przynajmniej mniej złą od najgorszej, jaką iść powinniśmy; będziemy się jej zapewna trzymać, bo choć byśmy trafem nieszczęśliwego przeznaczenia, i uchybili z toru pomyślnego, którego wynaleźć teraz na nasz awantaż, nie jest rzeczą łatwą; tedy, gdy i zbłądziemy, wspólnie i razem wszyscy i Mądrym Sternikiem naszym, błąd takowy, stałby się lżejszym i znośniejszym, wszak ogół cały jednym połączony ogniwem, zarównie prętko powstaje, jak nagle i szybko upada. Jeżeli więc w toczącej się bolesnej materyi, bo ściskającej wolny umysł, czułe serce i tkliwą duszę moją, zgodziemy się unanimitate na projekt pod decyzyą iść mający, w ów czas ja śmiało połączę zdanie moje, z ogólną wolą Najjaśniejszych Stanów.
| |||||||||||
![]() |
|
![]() |