Wstęp
Sesje
Mowy
Noty
Projekty
Traktaty
Nominacje
Tabele
Przypisy


Głos

Wincentego Gałęzowskiego

Posła Lubelskiego

Na Sesyi Sejmowej dnia 17 Julii 1793 roku miany

Najjaśniejszy Królu, Panie Mój Miłościwy!

Prześwietne Sejmujące Stany!

Otwierając usta z miejsca mojego w porządku dania ostatniej decyzyi, w materyi udzielenia władzy do podpisania traktatu deputowanym, dosyć byłoby odwołać się do głosu w tej Świątyni, i w tej samej prawie okoliczności poprzedniczo mianego.

Nie znałem wprawdzie trwożliwszego momentu, nad ten, w którym przychodzi los decydować Ojczyzny, los współbraci od nas oddzielonych, los własny i pozostałych w domach obywateli.

Walczą naprzemian, miłość kraju i ludu odjętego z miłością pozostałych, dla siły prowadzącej nas ręki; sława i szczęście narodu, z własnem i pozostałego narodu nieszczęściem, dla zagrożonej zemsty, którą w notach pod dniem 11 i 16 miesiąca i roku bieżącego widzieć można.

W głuchym wprawdzie, acz z największą niecierpliwością zachowywałem się milczeniu przez ten długi przeciąg czasu. - Nadzieje jakieś mniemanego szczęścia, obiecywane korzyści w wspaniałości Wielkiej Katarzyny kładły tamę ustom moim.

Lecz gdy nic dla mojej Ojczyzny już sobie obiecywać nie mogę, gdy bliższą Rzeczypospolitę utraty całej egzystencyi spostrzegam, gdy już patrzę na obalony tron i swobody narodu, gdy spoglądam na siebie nie jak na wolnego, lecz jak na hołdownika, nie mogę zamilczeć i nie odnowić zdania mojego, nie mogę nie powtórzyć, iż lepiej ginąć razem, jak cnotliwemu narodowi, niż zostać obiektem wzgardy, na kształt drzewa uschniętego między kwitnącemi wzrok ludzki brzmiącemi latoroślami.

Najjaśniejsze Stany! Patrzmy, z jaką wzgardy pełną i największem nas upodleniem odbieramy noty! Na odgłos tych, usta drętwieją, które nie są zdolnemi, i zdają się żadnej nie mieć mocy i siły mówienia. - Krew się w żyłach ścina, która odejmuje wszelkie każdemu czucia wyrazy.

Nie słyszałem i nie czytałem nigdzie, aby kiedy naród z narodem chcąc mieć alians, nie wystawiwszy wzajemnych stąd dla siebie korzyści i beśpieczeństwa, mógł jeszcze tym mówić tonem: ,,Tak być musi, a istotne prawodawczej władzy członki, jako burzycielów spokojności odsunąć potrafię".

Możeż to być, aby Dwór rosyjski nasz w tem, nie swój własny mając interes, tak okrutnym postępował sposobem i ostatnią zagrażał ruiną?

Rzućmy okiem na projekt traktatu, cóż dla siebie widziemy pomyślnego? Czyliż zabeśpiecza nas w naszej, od drugich sąsiadów egzystencyi? Czyli wystawia nam jakie widoki? Bynajmniej.

Gdyby to istotną miało być prawdą, że chce z nami aliansu, pozwoliłżeby na to, ażeby tak mocno w siłach zwątlony i ściśniony w granicach ten był naród, który by przez alians potrzebnym stawał się do wzajemnej pomocy w każdem zdarzeniu; wszak jeżeli zrzeka się wszelkich na potem do narodu polskiego pretensyi. Właśnie takie oświadczenie czytamy w traktacie roku 1775 z tą Wspaniałą Monarchinią; niemniej mnie to zastanawia względem Potencyi istotnie przyjaźnej i dobroczynnej. Gdybym zyskał upewnienie wiecznej od innych stron obrony i zabeśpieczonej na zawsze całości, lecz czyliż kto dostrzega jakiżkolwiek promyk nadziei takowych korzyści w wspomnionym traktacie?

Już nadto rzecz jasna, chcą Dwory podpisania traktatu, aby wystawiły całej Europie, jak jest podły naród polski, iż nie dbając o swoją własność, o swoje swobody, sam się całym zaprzedał narodem.

I myż to tak będziemy głuchemy, abyśmy w duszach szlachetnych nie uczuli żadnego poruszenia? Tak ciemnemi, abyśmy nie poznawali naszego nieszczęścia? Tak podłemi, abyśmy kując sami dla siebie niewolnicze kajdany, krępowali serca i umysły nasze!

Narodzie! Niechaj nas raczej ściga zemsta, jeżeli ta przystoi i jest właściwa duszom wspaniałym, jaką być znamy Najjaśniejszej Imperatorowej, jeżeli taką mamy odnosić nadgrodę dla wierności Ojczyzny naszej. W zamian osobistych i całego narodu krzywd i ucisku, poniesiemy w nadgrodzie tę istotną wierności cechę, którą zawsze ten naród był zaznaczony.

Oświadczmy JP. Sieversowi, iż naród czeka najzimniejszą krwią skutku okropnych jego zamysłów, jak niegdyś Rzymianie w Senacie, których napadłszy Gallowie, posągami martwemi, nie ludźmi być sądzili. - I że na dodatek podpisania traktatu do plenipotencyi nie pozwala, przy czem i ja z miejsca mojego staję.


Copyright 1998 by Biblioteka Kórnicka PAN and Centrum Elektronicznych Tekstów Humanistycznych