![]() |
|
![]() | |||||||||
Dzień 11 septembra
Sesja 60
Jak tylko król JMć do izby przyszedł, wraz Karski płocki o zagajenie sesji JP marszałka prosił. Na co mu Suffczyński chełmski odpowiedział: z przyczyny, że nie było jeszcze w izbie księcia Sułkowskiego kanclerza WKor. podnoszącego laskę w niebytności JP marszałka WLit., jak ma zagajać sesją, kiedy jeszcze nie masz w niej izby gospodarza. Mikorski wyszogrodzki, Krasnodębski liwski razem odezwali się: od czwartej godziny do siódmej bezczynnie w izbie zostawaliśmy. A potym mówił Krasnodębski sam widząc marszałka chodzącego po izbie i konferującego: honor narodu sam każe mu, ażebyć WPan dla dobra jego pracował, a WPan do tak późnej pory nie pokazawszy się w izbie i nas w bezczynności trzymasz i sam nawet teraz unikasz od pracy. Książę Sułkowski kanclerz WKor. dał głos JP marszałkowi sejmowemu, któren zagaił sesją w ten sposób: ponieważ najcelniejsze materie z mocarstwami z izby usuniętemi zostały, interes ułożenia formy rządowej i projekt sądu bankowego deputacjom powierzone, teraz więc trzeba do tych czynności przystąpić, które od dawna żądała izba, aby wprowadzonemi były. Tu wyraził nadzieje swoje, że rządu ułożenie będzie dogodne potrzebom krajowym, a zapewne upodobane obywatelom, albowiem w nim nie ujrzą nowości, tylko zbiór praw dawnych umieszczonych z poprawą niedogodności doświadczanych, co cale małą zrobi różnicę. Potym wniósł, iż ma za ścisły obowiązek przełożyć izbie, że trzeba, aby te zaspokoić zawady, które by ułożeniu przyszłego sądu tamą stawały się, przez doniesienie stanom o relacjach, które deputowani od konfederacji generalnej do magistratur krajowych wyznaczonych sporządzili, a prosił, aby najprzód relacja mogła być uczynioną od egzaminujących departament i komisją wojskową. Mikorski i Krasnodębski domawiali się o głosy, a Ciemniewski rożański rzekł: JP marszałek zapomina zaczętej materii, a nową waży się wprowadzać. Książę Sułkowski kanclerz WKor. mając sobie głos dany, zaczął w nim zakrawać, aby stany przystąpiły do słuchania relacjów od egzaminujących magistratury skarbową i wojskową. Potym usprawiedliwiał się, iż i sam będąc wyznaczonym do egzaminowania czynów departamentu i komisji wojskowych i że w tym pracowite z kolegami łożył starania, o których zna być obowiązkiem swoim uczynić przed stanami relacją. Tu zachwalał szczególniejszą pracę JP Raczyńskiego sandomirskiego jako pióro w deputacji trzymającego, któren w obszerniejszym protokole czynności deputacji zawarte stanom okaże. Oświadczył się nareszcie, iż i sam o niektórych szczegółach departamentu i komisji wojskowej uczyni relacją, którą dla słabości oczu i zdrowia prosił, aby JP sekretarz sejmowy przeczytał, którego 14-letnie zasługi na sekretarii wprzód departamentu, potym komisji wojskowej zaleciwszy stanom, oddał mu relacją swoją do czytania. Zamieszanie w izbie zrobiło się, a w nim broniono sekretarzowi przystąpić do czytania relacji. Miączyński, Zaleski lubelscy i inni o czytanie domawiali się. Karski płocki, Mikorski wyszogrodzki, aby wprzód materia na ostatniej sesji nie dokończona decydowaną była, żądali. Ciemniewski rożański oświadczył, iż do żadnej materii przystąpić nie dozwoli, póki jego projekt decyzji nie weźmie, któren miał być wraz po projekcie formy rządowej JP Ogińskiego podskarbiego WLit. decydowanym.
Mikorski wyszogrodzki mówił w ten sposób: v. nr 1 Król JMć mówił: na ostatniej sesji słyszałem głos godnego posła z uwielbieniem zawżdy ode mnie słuchanego, aby te deputacje, co do nich ministrów pacis et belli wyznaczyliśmy dla ułożenia listy cywilnej i etatu wojska, były obdarzone wiadomościami potrzebnemi, co dotąd że się nie stało, potrzebne być sądzę, gdyby się uskuteczniło, albowiem bez nich trudno im zamiary ich zleceń dopełnić. Do czego że wiadomość o relacjach deputowanych od konfederacji generalnej do magistratur krajowych jest potrzebną, tę myśl popieram i sądzę nie być formalnością, ale istotą, aby kanclerz był wysłuchany, a to, co sekretarzowi sejmowemu podał, było przeczytanym. Krasnodębski prosił o głos i zaczynał mówić, ale uprzedził go Mikorski, mówiąc: nie końcem przerywania głosu koledze przymawiamsię, ale gdybym oświadczył żądanie nasze, aby te wszytkie relacje deputowanych od konfederacji generalnej do magistratur krajowych były rozdrukowane i nam rozdane. Nim zaś do czytania tego dzieła przystąpim, które zapewne dni cztery zabierze, chciałbym, ażeby projekt JP rożańskiego Ciemniewskiego naprzód ostatniej sesji zadeklarowany decyzją naszą, że ma być po projekcie JP Ogińskiego podskarbiego WLit., kochanego i szanowanego od nas ministra, decydowanym, został do decyzji podniesionym. Zamieszanie sprzeczką czas niejaki trwało, w nim mówił Karski płocki: nikt tu nie jest winien, tylko sam WPan, MPanie marszałku, albowiem nie powinieneś WPan o tym zapominać, na czym zakończona ostateczna sesja i co przez decyzją izby zapewnionym zostało, że pod jej rozpoznanie niezwłócznie wziętym będzie.
Krasnodębski liwski mówił w ten sposób: miałem dawniej głos sobie dany,
ale że król JMć mówić zaczął, winną tronowi zachowałem uległość. Potym
koledzy myśli swoje wytłumaczyli, którym nie mam za złe, że mnie
uprzedzili, bo ważny był obiekt ich przymówienia się. Dalej zaś tak
mówił: v. nr 2 Ku końcowi niemal głosu jego że marszałek sejmowy w pobliżu jego rozmawiając z generałem rosyjskim Rautenfeldem zawżdy na sesjach sejmowych przytomnym, co się mu zdawało, że przeszkodę w mówieniu jego czyni i atencją słuchających odwraca, rzekł do niego: MPanie marszałku, ja poseł polski mówię, słuchajże mnie WPan. Wiem, że rosyjskiego ze skromnością i atencją słuchasz. Nie przeszkadzajże mi głosu rozmowami swymi. A to powiedziawszy kończył rzecz swoją, jak jest w głosie, któren ukończywszy, projekt limity sejmu oddał do laski i o czytanie prosił. Domawiała się część znaczna izby o czytanie projektu podanego, inni na to nie pozwalali. Kimbar upicki mówił: MPanie marszałku, kiedy głos został dany posłowi, a w ciągu głosu przez tegoż podany do czytania projekt, największą uważałbym niesprawiedliwość, aby czytanie onego miało być tamowane. Relacją intrusive wchodzić uważam przed przyjściem projektu, po przejściu onego sam za nią będę. A zatem prawo i obowiązki WPana gdy mu przypomnę, nie spodziewam się, abym się znachodził w potrzebie powtórnego za projektem JP Krasnodębskiego liwskiego mówienia. Król JMć mówił: podał kanclerz do czytania to, co powinno być czytanym, MPanie marszałku, czemu się ono nie czyta? Na co powiedział Krasnodębski liwski: po przeczytaniu mojego projektu, któren pójdzie w deliberacją, kontynuowane czytanie być może. Przeszkadzać zaś czytanie projektu byłoby niesłuszne. Jestem poseł, mam prawo za sobą, proszę o czytanie mojego projektu. Król JMć rzekł: masz WPan prawo żądać czytania projektu, ale nie masz prawa przerywania głosu, a zatem żądam czytania tego, co kanclerz podał. Zamieszanie najburzliwsze wszczęło się. Jedni czytania relacji JP kanclerza chcieli,więcej zaś nierównie o czytanie projektu JP Krasnodębskiego liwskiego odezwało się. Krasnodębski znowu mówił: z mocy prawa proszę o czytanie mojego projektu. Jeśli będę miał wsparcie od kolegów, to dobrze, a nie będę miał, to i sam stanąwszy przy prawie do żadnej innej czynności przystąpić nie dopuszczę. Na co rzekł mielnicki Szydłowski: co za zgorszenie jest tamować głos kanclerzowi. Suffczyński chełmski wraz do niego powiedział: większe nierównie zgorszenie prerogatywom posła uwłoczyć. Samo prawo wymaga tego, aby projekt JP liwskiego był czytanym niezwłócznie, przy czym i ja nieodstępnie jako przy prerogatywie posła stoję. Na co Krasnodębski rzekł: dziękuję koledze i oświadczam razem, że mam za sobą prawo, jego się trzymam i proszę o czytanie mojego projektu. Marszałek mówił: pozwolisz WKMć, gdy zachodzi posłów żądanie, które wnoszą, aby projekt JP liwskiego został przeczytanym, po którego przeczytaniu wraz by się do relacji przystąpiło. Ciemniewski rożański rzekł: proszę na to pamiętać, MPanie marszałku, iż po przeczytaniu projektu JP liwskiego materia mojego projektu jako już niemal będąca w decyzji powinna przechodzić, i tego nie odstąpię. Król JMć mówił: Mości Panie marszałku! Ja to tylko powtórzę, com powiedział dawniej: przykładami najwięcej się dokazuje. Gdy kto chce to dla siebie wyrabiać sposobem, jaki i przeciwko niemu użyty być może, najwięcej dać baczności powinien. Kiedy danemu głosowi księcia kanclerza i czytaniu najpotrzebniejszej rzeczy przerwa się czyni, zdarzyć się może, że i temuż posłowi podającemu projekt równie ktoś z boku z projektem innym przerwać może. A zatem mówię to dla przestrogi samego posła, aby się podobne przypadki nie zdarzały. Zamieszanie zrobiło się burzliwe, a w nim Krasnodębski liwski zaczął mówić: ja nie potrzebuję przykładów, przy prawie stojąc i prerogatywie mojej... Chciał więcej mówić, ale Suffczyński chełmski przerwał mu głos i tak mówić zaczął: ja za króla JMci zdaniem zawżdy idę. To jest prawda, że z przypadku w przypadek wpadamy. Dni temu kilkanaście podobne było przydarzenie, kiedy o traktowanie z Prusakiem chodziło, wciśniono nam do izby taki projekt, któren od nikogo nie był podany i nikt się do niego nie przyznawał, tyle był dla ojczyzny zbawiennym. A jednak musieliśmy jego decydować. Tu przeprosiwszy Księcia JMci kanclerza, powiedział, że i jego relacja podobnie się wcisnęła, a w nią takimże się sposobem wścibił projekt JP liwskiego. Ale że to jest projekt poselski, a ja także poseł, kolega za kolegą obstawać powinien i za prerogatywą jego. Czytania więc projektu JP liwskiego. Karski płocki rzekł: grzech ten popełnia się z WPana, MPanie marszałku, na co było w materii będącej w kontynuacji inną dopuszczać, a księciu kanclerzowi pozwalać z relacją swoją wyjeżdżać.
Marszałek prosił króla JMci, aby na wstawienie się i oświadczone żądze
posłów można było przeczytać projekt JP liwskiego. Po czym dał głos do
czytania JP sekretarzowi, któren przeczytał projekt limity sejmu
JP Krasnodębskiego liwskiego w tej treści ułożony: v. nr 3 Po przeczytaniu wraz go wziął ad deliberandum samże JP Krasnodębski. Mikorski wyszogrodzki zabrawszy głos mówił: z przedostatniej sesji pozostała się do decyzji naszej materia projektu JP Ciemniewskiego, albowiem wiadomo stanom, żeśmy się na tym turnowali, któren projekt, czy JP Ogińskiego, czy JP Ciemniewskiego ma być pierwiej decydowanym. Wypadło z decyzji izby, żeby pierwiej JP Ogińskiego był wziętym. Gdy się temu zadosyć stało, należy teraz drugi wziąć do decyzji. A z tych przełożonych przyczyn przy prawie stojąc, proszę o podniesienie projektu JP Ciemniewskiego. Sekretarz zaczął czytać relacją. Mikorski przerwał czytanie, pytając się: co to WPan czytasz i kto to podpisał? Sekretarz odpowiedział: nie masz podpisu, ale mi książę kanclerz podał. Suffczyński rzekł na to: trzeba dać wiarę temu wszytkiemu, co książę kanclerz podaje. Odezwał się na to odpowiadając Mikorski wyszogrodzki, mówiąc: i na toż to mają być ministrowie trzymani i tak dobrze płatni, aby nam uboczne podawali projekta i wnosili do izby rzeczy niestosowne do toczących się materii. Ja proszę o rozdrukowanie pierwiej i rozdanie nam tych relacjów, albowiem czytania ich w izbie trudno jest objąć pamięcią. Zamieszanie znowu zrobiło się burzliwe. Ciemniewski rożański mówił: relacji ze wszech miar godnego szacunku ministra księcia kanclerza nigdy się sprzeciwiać nie będę, ale najprzód proszę, abyśmy się w czynach naszych porządku jako duszy wszytkich rzeczy trzymali. Na dniu 6 biegącego miesiąca szedł o to turnus, czy JP Ogińskiego podskarbiego WLit. projektowi czynionemu w decyzji ma być dana pierwszość. Otrzymał pierwszeństwo JP Ogińskiego, ale mój przez to odrzuconym nie został. Albowiem chociaż tamten decyzją uzyskał, toć i mój odebrał pewność, że wraz po nim będzie decydowanym. Przeto oświadczam się, że żadnej innej materii nie dopuszczę, póki mój projekt do decyzji nie zostanie podniesionym. I chciał kontynuować dalej głos. Ale mu przerwał mówienie Suffczyński chełmski i rzekł: ja tu widzę nieobojętny interes, odwołuję się więc do WKMci, PMMił., któremu jest wiadomo, że JP Ciemniewskiego projekt nie może być odrzuconym. Prosiłbym tylko kolegi, ale i to jeśli on zechce zezwolić na to, aby wprzód relacja była czytaną. Jeśli on zaś na to nie zezwoli, to i ja z poręki precz a za jego projektem jak najmocniej stanę. Ciemniewski rożański znowu mówił: chociaż w ciągu głosu mego mówić zaczął, którego jak osobiście szanuję, tak za poparcie mego projektu dziękując mu, dalsze moje mówienie bez żadnej o to urazy do kolegi kończę, odwołując się do WKMci i najmocniej prosząc, abyśmy się w sejmowaniu naszym trzymali porządku. Wiadomo albowiem nam jest sejmu przeszłego czynność, któren wiele rzeczy pozaczynał, a nic nie dokończył. Niechże ten przykład nas uczy, jak jest rzeczą niebezpieczną wtrącać inne materie zaczętych nie ukończywszy. To powiedziawszy prosił o podniesienie swego projektu. Suffczyński chełmski przepraszał Ciemniewskiego, że mu głos przerwał, nie wiedząc, że głosu swojego jeszcze był nie ukończył. I chciał dalej mówić, ale rzekł do niego Mikorski: milczałeś WPan, kiedy posłów w areszta brano, a teraz bardzo się często eksplikujesz. Na co mu Suffczyński odpowiedział: bo to inna materia była, ale ja i z tego kolegom wyeksplikuję się. I dalej zaczynał mówić, lecz mu głos przerwano oświadczając się, iż JP płocki ma sobie głos dany.
Szydłowski płocki w zabranym głosie tak się tłumaczył: v. nr 4 Zakończywszy głos, wspomniony w nim swój projekt przeczytał, któren koledzy burzliwie popierali, żądając podniesienia jego, a Krasnodębski liwski domagał się podniesienia wprzód do decyzji projektu JP Ciemniewskiego. Suffczyński chełmski dawszy obszerne pochwały projektowi JP płockiego, wiadomość swoją oświadczał, że konfederacja generalna wyznaczyła do wszytkich magistratur osoby. Te zaś powinności swojej zadośćuczyniły i porządne relacje, chociaż bardzo obszerne, wygotowały. W tym miejscu, że mu głos przerywano z gniewem i na marszałka i na kolegów powstał, prosząc, żeby mu tej przykrości nie czynili. Potym JP chełmski mówiwszy wiele do czynności konfederacjów generalnych i tą być osobliwością niemałą mienił, czego nigdy nie widziano, aby komisarz skarbowy był posłem. Na nim zaś i to się doświadcza, gdy do tejże konfederacji będąc nominowany komisarzem skarbowym otrzymał dyspensę zostania posłem, tj. być razem panem i sługą. Dalej mówiąc wiele to do relacjów, to do projektu JP Ciemniewskiego, iż mu być odmówiona nie może decyzja, na końcu oświadczył się, że obstawa przy projekcie JP płockiego Szydłowskiego jako cale rozsądnym i dogodnym, a co większa - jako przy projekcie kolegi i posła. Mikorski rzekł do niego: że WPan, MPanie chełmski, jesteś komisarzem skarbowym i posłem. To nie jest cud, albowiem większe nierównie taż konfederacja generalna cuda porobiła. A kiedy mogła sama bez wstydu i bezkarnie zabierać i przywłaszczać sobie cudze, czemuż WPanu tej dyspensy dozwolić nie miała. Skarżyński łomżyński mówił: z samego zagajenia sesji chociaż milczałem, ale zaraz widziałem, że JP marszałek nasz porządku sejmowania nie pilnuje. Gdy zaś książę JMć kanclerz od relacji zaczął swoje mówienie, bardziej jeszcze zamilkłem. Ale gdy teraz widzę, że wielu z kolegów żąda powrócić się do porządku sejmowania i chcą mieć podniesionym projekt JP rożańskiego, czego mu odmówić nie godzi się, albowiem ma turnowaniem onegdajszym zapewnioną sobie decyzją jego po zadecydowaniu projektu JP Ogińskiego podskarbiego WLit., przeto prosiłbym, aby pierwiej on był wziętym do decyzji, co długo nie zabawi, a potym przystąpi się do uczynienia relacjów. Ciemniewski rożański rzekł: ja mój projekt mając, wzgląd na wnioski kolegów, nieco poprawiłem. Jeśli się te poprawy podobają, oddaję z niemi, jeśli zaś nie będzie na nie zgody, to niech mój pierwszy oryginalny, jak go podałem, tak idzie do decyzji. Zamieszanie znowu zrobiło się tęgie, w nim Suffczyński chełmski dopraszając się ultro czas niejaki głosu, zaczął potym i bez dania jego tak mówić do JP marszałka: chociaż ja szacuję WPana, ale wybacz mi WPan, trochę się nie do rzeczy zrobiło. Pozwól mi WPan do siebie jak posłu do posła mówić. WPan co innego zagaiłeś, a co innego zrobiło się. Już to nieraz posłując i będąc na sejmach, a tegom jeszcze nie widział, aby projekta poselskie były tamowanemi przez marszałka. To się nie godzi, MPanie marszałku. Będę stawał, póki mi sił stanie, przy prerogatywach posła, albowiem i sam jestem posłem. Stoję więc za projektem JP rożańskiego i nie odstąpię od niego, bo tu chodzi o prerogatywę posła. Zamieszanie zawżdy trwało w izbie. Domagano się z jednej strony podniesienia projektu JP rożańskiego, a z drugiej z równąż natarczywością czytania relacji. JP Mikorski wyszogrodzki za projektem JP Ciemniewskiego przymówił się, Krasnodębski zaś liwski oświadczył, iż musi być projekt JP rożańskiego bardzo zbawiennym, kiedy tak tęgo znajduje opozycją. Raczyński sandomirski mówił: dwie części nam odjęto kraju, a my kłóciemy się o prerogatywy poselskie. Przemoc nas i gwałt zagraniczny cisną, a my mówiemy, żeśmy wolni. Czas jest porzucić rozdwajające umysły spory, a przystąpić do przejrzenia czynności, nad którą sześć miesięcy czasu straciłem, trzymając pióro w deputacji do departamentu i komisji wojskowej. Nie szukam tu chluby własnej, ale mówię do rzeczy dobro kraju obchodzącej. Oto około 140 milionów Rzplta na wojsko i jego potrzeby wyłożyła, a jakem się przekonał roztrząsając czyny tych magistratur, można by z ułomków tak wielkiej sumy kilka jeszcze pozyskać milionów, tj. z magazenów i innych obiektów. Potym mówił, że część wojska, magazenów i amunicji w zagarniętych krajach zginęła dla Rzpltej. Chociaż to głos łaskawego zapewniał króla, iż i z tego w późniejszej chwili zyskać coś można będzie. Nareszcie przekładał, że książę JMć kanclerz chciał część tej obszernej rzeczy podać do wiadomości stanów, ale że nigdy ten godny minister, ten wielki w ojczyźnie mąż nie wnosił tego tym końcem, aby miał prerogatywy poselskie niszczyć, czyli tamować chciał. To prawda, że żądał o części tej, którą jeszcze pozyskać można, uwiadomić stany. Mówi za nim cnota jego, prerogatywa urzędu i zasługi. Sam król JMć z tronu mówił dwa razy, aby mu pozwolono uczynić relacją, wielu z samychże posłów tegoż się samego domaga. Czy toż można nazwać łamaniem prerogatyw posła? Na koniec przełożył do kolegów prośbę, aby głos księciu JMci kanclerzowi nie był dalej tamowanym. Mikorski wyszogrodzki odpowiadał mu temi słowy: przekonany aż nadto jestem, że relacja przez JP sandomirskiego pisana i ułożona jest światła, jasna, dokładna i doskonała jako przez męża in iure peritum zrobiona. Toteż doskonale wiemy, że w klęskach teraźniejszych ojczyzny naszej magazeny z krajami zajęto, część wojska zabrano, a część zniszczała. Słowem wszytko straciliśmy, sami tylko generałowie jak szparagi odradzają się. Wnoszę więc, aby relacja JP sandomirskiego generała majora wojsk koronnych, chociaż tak światła i doskonała, usuniętą na czas niejaki została, a rzecz na dniu 6 teraźniejszego miesiąca zaczęta, która się powinna decydować, podniesioną została. Na ostatku zaś i za projektem JP Szydłowskiego płockiego przymówił się. Suffczyński chełmski odwoływał się żarliwie (trzeba wiedzieć, że JP chełmski na tę sesją przyjechał z obiadu, na którym u JP Puławskiego wielkie częstowanie i gęsta kolej chodziła) do króla JMci, do JP marszałka sejmowego i do kolegów, wstawiając się z gorliwemi prośbami za projektami Ciemniewskiego rożańskiego i Szydłowskiego płockiego, podniesienia ich żądając. Łobarzewski czerniechowski mówił: na dniu 6 tego miesiąca sam byłem za projektem JP Ciemniewskiego, idąc za jego prawdziwą o dobro ojczyzny gorliwością. Ale gdy teraz poucza się z relacji JP sandomirskiego, iż wtedy, kiedy JP rożański kilkadziesiąt tysięcy złotych oszczędzić krajowi podaje projekt, relacja kilkunastu czy kilku milionów do zwrotu krajowi ukazuje obiekt, przecz w nierównie dla Rzpltej ważniejszy, upraszam więc, aby relacja czytaną była. Wszak i po przeczytaniu jej odmówić nie będziem mogli decyzji projektów JP rożańskiego Ciemniewskiego. Krasnodębski liwski: tamte miliony in supposito, te zaś kilkadziesiąt tysięcy są pewne. A stąd zniżając większość przekładam pewność i oświadczam się, iż przed przejściem projektów JPJP Szydłowskiego i Ciemniewskiego żadnej innej materii nie dozwolę wzięcia. Suffczyński chełmski stawając za projektami Szydłowskiego i Ciemniewskiego dopraszał się, aby JP marszałek przystąpił ad turnum. Miączyński lubelski mówił: zawżdy mam szacunek na światłe, gorliwe i patriotyczne wnioski JP rożańskiego, ale prosiłbym, aby teraz można było przystąpić do czytania relacji, albowiem ten projekt, któren godny kolega JP rożański wnosi, aby był decydowanym, jak znam, że jest zbawiennym i potrzebnym, tak tyż pewny jestem, że chociaż się do deputacji formę rządu układającej usunie, zawżdy w niej wzgląd na siebie i sprawiedliwą uwagę znajdzie. Zaburzyła się izba. Nie masz zgody! - wołano, a Suffczyński rzekł: godny kolega JP lubelski zechce mi wybaczyć, że z tego, co wnosi, nic nie będzie. Tu mu głos przerwano, mówił wszelako dalej: MPanie marszałku, tu nie ma pruskiego interesu, izba nie jest naokoło cudzym wojskiem otoczona. Inna jest forma rządu, to nasz prawdziwy interes, ta niech się sobie robi, projekt zaś JP rożańskiego niech się decyduje zaraz. Było to, że się i ja zdałem i przemocy jak drudzy ulegałem, kiedy inaczej być nie mogło. Ale teraz poczciwie staję i do upadłego stanę. Pamiętam przykazanie Boskie: nie brać i tego i owego i to co jest jego. Przysięgam Bogu, że nic od nikogo ani wziąłem, ani brałem. Tu Szydłowski mielnicki prosił o głos. Dał mu go marszałek. I zaczynał już mówić, ale Suffczyński nie dał mu i słowa wyrzec, lecz natomiast dalej sam tak mówił: przypomnijcie sobie, WMPanowie, kiedy dni temu z dziesiątek bataliony nas zbrojne w tej izbie będących otaczały. Jedni z nas gotowi wcześnie na wszytko sami to wnosili, czego przemoc chciała. Drudzy, między któremi i siebie położę, non tam libenter quam reverenter z uległościć mieliśmy się. Byli i tacy, co nic ich determinacji nie wzruszyło. Ci, co ulegli przemocy, cóż mieli innego robić. To otoczenie izby wojskiem przemoc tylko wystawiło silną, ale jej nie shańbiło. Teraz zaś hańbę izbie czyni JP marszałek na prerogatywy posłów następując. Niech mnie Bóg skarze ciężko, kiedy dopuszczę czytania relacji. Stoję za prerogatywą posła, jej bronić będę do upadłego, a proszę o podniesienie projektu JP Ciemniewskiego rożańskiego albo JP Szydłowskiego płockiego, a nareszcie niech sobie i turnus idzie. Nie dbam o to, aby tylko prerogatywa posła nie cierpiała. Marszałek dał głos JP Szydłowskiemu mielnickiemu. Na co Suffczyński chełmski rzekł do niego: MPanie marszałku, co to ja słyszę? WPan głosy chcesz rozdawać! Proszę mi tu żadnych głosów nie dawać. Pan Sivers daleko od nas. Proszę, mówię WMPanu o podniesienie projektu JP Ciemniewskiego rożańskiego. Zamieszanie było znowu w izbie. W nim mówił król JMć: z żalem moim widzę, że dzisiejsza sesja owocu żadnego dobrego nie przyniesie, a przeto solwuję na dzień jutrzejszy na godzinę 4 po południu.
| |||||||||||
![]() |
|
![]() |