![]() |
|
![]() | |||||||||
Dzień 9 septembra
Sesja 59
Gdy tylko przyszedł król JMć do izby sejmowej, zaczęto wołać na JP marszałka, aby zagajał sesją, zadanym więc sobie głosem mówił w te słowa: nie masz większego dla obywatela ukontentowania jak mieć rząd dobry w kraju, bezpieczeństwo życia pod prawami dobrze opisanemi, które mienił być duszą kraju. A stąd wieloliczne obywatelów wyszczególniał uszczęśliwienia. Potym równał kraje bezrządne do fal rozburzonego morza i że tego nawet w początkach samych społeczeństw ludzie lękając się, obszerne prawa człowieka starali się hamować opisami dobro całemu społeczeństwu jednającemi. Mówił dalej, iż nie można powiedzieć o Polszcze, że była bez praw, kiedy przeciwne jest świadectwo z układu praw wiślickich, które potym do okoliczności czynionemi dodatkami w obszerne volumina praw krajowych urosły tak dalece, że jedno drugiemu częstokroć przeciwnym było, mogąc być do różnych zamiarów nakręcane. Stąd wszczął się bezrząd, a gdy potym systematycznie zaczęto stanowić prawo, to rewolucja z gruntu zniszczyła. Na ostatku powiedział, że już teraz należy zrobić takie, które by uszczęśliwienie długotrwałe krajowi przyniosło. A tym końcem zapraszał przystąpić do oboru deputowanych do ułożenia formy rządowej.
Szydłowski płocki w danym głosie tak się tłumaczył: v. nr 1 Skończywszy głos i oddawszy do laski swój dnia 21 augusta podany projekt, a poprawiony treraz, czytał go pierwiej sam w tej treści: aby deputacja do układania formy rządowej wybrać się mająca egzamina wszytkich magistratur przez delegowanych od konfederacji generalnej targowickiej sporządzone sama roztrząsnęła, w trudnościach zaś, które zachodzić będą, aby ją delegowani owi obowiązek mieli zainformować i oświecić. Od daty zaś, pókąd zaszło przez nich obrachowanie, do teraźniejszej nowe rachunki wszytkim magistraturom złożyć przed sobą nakazała i one wyegzaminowała, osoby do lustracji głów wojska i likwidacji kas w kraju będących wyznaczyła, owo zgoła o całym stanie, w jakim się teraz kraj znajduje, dokładną wiadomość powzięła. Po tym głosie JP Szydłowskiego zamieszanie w izbie zrobiło się wielkie. Wstrzód niego Miączyński lubelski mówił w te słowa: do tego prawa, co stanęło, żadne dodatki nie są potrzebne i na nie nie pozwalam, a dopraszam się o kontynuacją zaczętej materii, tj. o rozdanie listy do wotowania na deputowanych. Wzburzyła się izba znacznie, a w huku straszliwym jedni prosili czytania projektu JP Szydłowskiego płockiego, drudzy rozdania listy do elekcji deputowanych. Kancelaria sejmowa roznosiła po ławkach i rozdawała posłom listy drukowane do wotowania. Młodzianowski rożański w zabranym głosie oświadczył, że gdy w prawie czyta, iż król JMć nominować będzie z senatu i ministerium osoby do tej deputacji, prosić więc należy JKMci, aby je najpierwiej z senatu i ministerium nominował. Zamieszanie zawżdy równe trwało, w nim mówił Stoiński lubelski: widziałem listę zapisaną dla JMKs. Kossakowskiego biskupa inflanckiego, a jemuż z tym zapisem i oddaną. Kilkakrotnie będąc na funkcji poselskiej, a w czasie jej na zdarzanych elekcjach, nigdym nie widział, aby na listach rozdawanych do obierania osób do magistratur były zapisowane osoby, którym się one dostają. Oto i mnie w tym momencie oddano listę z napisem: Stoiński poseł lubelski. Co się to znaczy, Mości Panie marszałku? Skąd się ta nowość nigdy nie używana wzięła? Na co to jest? Proszę o inną listę bez tych zapisów. Zgoda! - zewsząd zawołano. Wzburzyła się aż do okropnej postaci izba, zewsząd na marszałka wołano, słowem hałas niezmierny zrobił się i narzekania na marszałka, a w czasie jego niektórzy posłowie listy takowe z napisami szarpali i na strzód izby rzucali, rulował tyż po izbie seriarz pisany osób, które sobie życzył być umieszczonemi w deputacji JP ambasador rosyjski, a te zwolennicy jego swoim stronnikom komunikowali, aby wiedzieli, na kogo wotować. Skarżyński łomżyński, gdy się nieco uciszyło, mówił: jest to nowość niezwyczajna, rzeczy widzę rzadkie i osobliwe za laski WPana dziejące się. Wprzód nam tamowałeś WPan elekcją deputowanych do traktowania z dworami przysięgą swoją, a chociaż mu tak dowiedziono, jak że dwa a dwa są cztery, że przysięga jego nie wiąże elekcji, upór WPana wszytko przemógł. Teraz gdy przychodzim do drugiej elekcji deputowanych do układania formy rządowej, mającej zbawienie i uszczęśliwienia przynieść ojczyźnie, listy nam rozdane pocechowałeś. Prosiemy zatem WPana kazać nam do wotowania porozdawać inne. Marszałek tłumaczył się z tego temi słowy: JP sekretarz skarżył się, że bardzo wielu z posłujących, gdy im się prawa i projekta rozdają, mówią, że ich nie dostali, a stąd obwinienie następuje kancelarii. Przeto więc JP sekretarz kazał pozapisować prawa i projekta każdego posła przezwiskami, któremu się ma dostać, a takąż ostrożność kancelaria i na listach teraz zachowała. Po tej eksplikacji jeszcze bardziej i na sekretarza, i na marszałka krzyczeć zaczęto, pokazowano w huku dziś oddane projekta, a ostatniej sesji podane bez napisów, komu się z posłów szczegól ma dostać, pokazowano równie prawo oddane rano, a podpisu nie mające szczególnego. Marszałek mówiąc do łomżyńskiego chciał się eksplikować, że to nic nie znaczy i że on sam nie będzie przy egzaminach, ale mu dalej mówić nie dano, a Mikorski wyszogrodzki okazował projekta Ciemniewskiego rożańskiego, Grzegorzewskiego płockiego dziś sobie podane mówiąc: oto ich nie podpisanych moim przezwiskiem kancelaria oddała. Na cóż sobie tyle sobie fatygi w zapisowaniu listy dla każdego z nas przyczyniła. Racja więc WPana, MPanie marszałku, upada. Prosiemy o rozdanie innej listy, albowiem z tej wotować nie będziemy. Zamieszanie zawżdy trwało. Gdy nieco ustało, rzekł Miączyński lubelski: żałuję, że te uwagi kolegów do serca mojego nie przystają, albowiem ja wotować sekretnie nie będę, gdyż prawo przysięgi marszałka tego broni. Krzyknięto zewsząd na niego, a razem i na samegoż marszałka. Miączyński w tym krzyku wołał na marszałka, aby tę materią brał ad turnum. Zawołano z największym okrzykiem: nie masz zgody! Skarżyński łomżyński mówił: zapewne znajdować się muszą i bez podpisów listy, musi ich być kilkaset. Jeśli zaś nie ma, to odebrać od nas te, co rozdano, zmieszać razem i rozdać znowu. I która się z czyimbądź komu napisem dostanie, z niej każdy niech wotuje. Krasnodębski liwski wołał na marszałka: MPanie marszałku, już co to z łaski WPana czas na próżno tracimy. Miączyński przeciwnie wołał na marszałka, aby się zabierał tę kwestią brać ad turnum. Karski płocki na to powiedział: jeśli JP lubelski na to zdarzenie żąda turnum, to i ja podam podobnąż kwestią ad turnum, tj. czy bez świec, czy przy świecy mamy sejmować. Mikorski mówił: podpisy listów rozdanych są na to, aby ten wiedział, kto je rozdał, a podły niewolnik to uczynił, co mu kazano, albowiem przez te podpisy czy WPan, MP marszałku, czy kto inny, co tego chciał, widziałby, jak kto z nas wotował. Miączyński wołał o propozycją ad turnum. Mikorski nawzajem wołał: nie przystąpiemy do niego. A zewsząd przy tym krzyczano o podpisy na JP sekretarza. Jankowski sandomirski wymawiał go mówiąc: JP sekretarz nic nie winien, albowiem JP marszałek kazał mu takie rozdać, sekretarz rozdał, ale ja illegalnej listy nie przyjmuję, a nawet nią gardzę. I rzucił ją o ziemię. Mikorski rzekł: i ja nią gardzę. I podobnież rzucił. Miączyński wołał o propozycję ad turnum. Bogucki wyszogrodzki domawiał się rozdania nowych list. Karski płocki o toż samo przymawiał się. Zamieszanie jeszcze burzliwsze powstało. W zgiełku i hałasie wszyscy niemal razem mówili. Ogiński podskarbi WLit. mając sobie głos dany, tak się w nim tłumaczył: jeśli szanować prawa za najpierwszy obowiązek mają senatorowie i ministrowie, to przez ścisłe ich zachowanie tego dowodzić powinni. Gdy nominacja osób do deputacji z senatu i ministerium oddaną została JKMci prawem dnia 6 septembra zapadłym, a przez to stan rycerski na nich wotować nie będzie, stąd zdaje się, iż senat i ministerium również na osoby ze stanu rycerskiego nie powinnyby wotować. A z tych powodów upraszałbym o odebranie list senatowi i ministerium rozdanych. W wielkim a powszechnym niemal odgłosie zawołali jedni z posłów: dziękujemy! A inni: zgoda! Staniszewski czerski na to powiedział: chociaż zapadło prawo, że król JMć ma z senatu i ministerium nominować osoby do deputacji, jednakże na toż samo prawo, że izba ma sama obierać, turnował się nie tylko stan rycerski, ale i senat. Powodem więc nie tylko stąd wziętym, ale nawet i z zaufania, jakie w światłym senacie i ministerium pokładamy, nie tylko jego od wotowania nie odsuwamy, ale co większa - jego imieniem stanu rycerskiego zapraszam. Na co wraz w ten sposób odpowiedział Szydłowski płocki: poważanie, szacunek i wdzięczność do grobu zaniosę światłemu zdaniu godnego ministra i woli przez niego senatu i ministerium oświadczonej, ale co koledze, któren niepotrzebnie imieniem naszym, a bez woli naszej zaprasza do wotowania, cale nie dziękuję i z miejsca mego o odebranie listy senatowi i ministerium rozdanej proszę, a razem żeby i nam ta cechowana wynalazkiem JP marszałka lista odjętą, nowa zaś bez znaków rozdaną była, najusilniej dopraszam się. Znowu się wszczęło zamieszanie i w huku upraszano o odebranie listy senatowi, a innej rozdanie posłom. Miączyński wnosił, aby turnus szedł na to, czy ma senat wotować, czy nie. Zawołano zewsząd: nie masz zgody! I mówić nie dawano. Gdy ucichło, Ankwicz krakowski mówił: jeżeli do porządnej mamy przystępować elekcji, z mocy zapadłego prawa wypada, aby najprzód JKMć osoby z senatu i ministerium nominował. A gdy senat będzie przez JKMć zanominowany, z mocy tegoż prawa pójdzie elekcja przez senat i stan rycerski deputowanych ze stanu rycerskiego. Nie masz zgody! - licznie zawołano. Ankwicz znowu mówił: może się mylę, ale niech tylko będzie przeczytanym ostatnie prawo, te nas najdokładniej oświeci. Czytał sekretarz prawo 6 septembra zapadłe. Po przeczytaniu Szydłowski ciechanowski mówił: jakaż nauka z tego prawa? Że ma senat i ministerium wotować, tego w nim nie widzę. Dalej mówić mu nie dano, albowiem powszechne w izbie nastąpiło wołanie: nie masz tego w prawie. Ankwicz w tym zamieszaniu znowu mówił: trudno mi naganiać, że wnosiłem moje rozumienie. Każdemu z posłujących wolne jest otworzenie swojej myśli. Ja prawo rozumiałem tak, jakem go tłumaczył. Kolegom się inaczej zdaje. Nicht nie powinien o mniemanie swoje być naganionym. Jednakowoż to się jaśnie z tego prawa widzieć daje, aby najprzód JKMć nominował osoby z senatu i ministerium. Miączyński nie pozwalał, aby przed elekcją osób ze stanu rycerskiego przechodziła nominacja, i domawiał się, aby senat razem ze stanem rycerskim wotował. Na co rzekł Szydłowski płocki: nie jest to, ani nawet znaczyć może, co wyrażono w prawie i plenis ordinibus, aby przez to jaśnie wyłożonym było, że senat powinien wotować, albowiem co jest powiedziane w obecności senatu i stanów wszytkich, to nie jest, aby wszytkie stany obierały. Ankwicz odpowiedział na to: co się mnie zdawało, powiedziałem, a i teraz jestem tego rozumienia. Zawżdy jednak uległość mego zdania woli izby oświadczam. To słysząc Stoiński lubelski znowu słowa in plenis ordinibus tym samym sposobem co i Szydłowski tłumaczył. W zamieszaniu tymże dotąd trwającym Skarżyński łomżyński o odebranie listy rozdanej, a nowej natomiast danie, a potym o nominacją z senatu i ministerium osób króla JMci dopraszał się. Król JMć mówił w te słowa: gdy mnie prawem oddana jest nominacja osób z senatu i ministerium, a żadne mnie prawo nie wiąże, czyli pierwiej czyli potym mam nominować, zachowuję sobie nominowanie to po odbytej elekcji osób ze stanu rycerskiego. Marszałek mówił: mam honor donieść WKMci i stanom sejmującym, iż było tylko drukowanych list 200, rozdano ich 130, przeto tylko się 70 zostało. A tak dla rozdania wszytkim nowych list chyba trzeba znowu rozdrukować. Na co Mikorski odpowiedział: niewiele się nas z sejmujących tu znajduje. Zapewne te 70 list wystarczy, a nawet i troskliwość JP marszałka zaspokoi. Miączyński zaś lubelski rzekł: może i na tych każdy wotować swoje nazwisko wymazawszy. A gdy około niego w tym zaburzeniu izby będący posłowie zaczęli osrożać na marszałka, a nawet odkazywać się, Miączyński reflektując rzekł: dajcie mu WPanowie pokój! Czyż go dawno nie znacie i cóż od niego możecie się poczciwego spodziewać? Marszałek znowu mówił: że list nie wystarcza na rozdanie. Na co rzekł Raczyński sandomirski: ja lubo i swoją własną dostanę, zawżdy jednak wedle mego przekonania podkreślę. A Stoiński lubelski odebrać wszytkie, zmieszać razem, a potym rozdać radził. Miączyński mówił: porządniej do elekcji przystępując należy, aby senat i ministerium wotowało, ale gdy się tu robi kwestia, jedni chcą, aby senat wotował, a drudzy zaprzeczają... Zaczęto wołać na Miączyńskiego i mówić mu dalej nie dano, a on w tym huku domawiał się o propozycją ad turnum w tej materii. Plichta sochaczewski rzekł na to: stan rycerski w tej materii zostawał w milczeniu i w oczekiwaniu razem oraz w nadziei będąc, że i sam światły senat nie będzie chciał przystępować do tej elekcji. Ale gdy JP Ogiński podskarbi WLit. spodziewania stanu rycerskiego swoim wnioskiem usprawiedliwił, nie zostaje mu więcej tylko podziekować godnemu ministrowi, któren wolą senatu wytłumaczył, i stanąć przy tym jak najmocniej, a Krasnodębski liwski rzekł: rzecz zdaje się ukończona, prosiemy o listy nowej, a nie cechowanej rozdanie. Miączyński zaś ultro domawiał się o turnum. Stoiński mówił: kiedy król JMć wstrzymał swoją nominacją, to my powinniśmy przystąpić do elekcji osób ze stanu rycerskiego. Zamieszanie zawżdy równe trwało, w nim Miączyński o propozycją ad turnum taką, czy ma senat wotować, czy nie, dopraszał się. Na co Skarżyński łomżyński tak odpowiedział: ponieważ prześwietny senat i ministerium nie żąda tej elekcji, przecież same ze stanu rycerskiego osoby tę prerogatywę ultro nadają senatowi. Znam ja winną od nas powagę senatowi i ministerium, przychyliłbym się może do żądzy ich, ale kiedy słyszym, że sami się zrzekają, na cóż mamy gwałtem nastawać o to, co sami znają ci godni mężowie, że byłoby nieprzyzwoitością. Wszakże, gdyby ta elekcja na prowincjonalnych sesjach odbywała się, nic bym ja nie miał o wotowanie senatu i ministrów, ale tu król JMć nominuje senat, a przez to upada i kwestia. Nie rozumiem też, jak bez projektu formować można propozycją. Miączyński lubelski rzekł: szanuję ja zawżdy godnego kolegi światłe zdanie, ale tu rozdwojone są mniemania o wotowanie senatu i ministrów, trzeba więc tę kwestią ukończyć per turnum. A zarazem oświadczył się z podaniem propozycji. Na co mu rzekł Krasnodębski: ja tę propozycją biorę ad deliberandum. Raczyński sandomirski powiedział: formować o to propozycją byłoby zgorszeniem, ale druga jest nieprzyzwoitość jeszcze gorsza, aby jeden stan miał drugiego odsuwać od elekcji, czego się czynić cale nie godzi. Oddały stany nominacją osób z senatu i ministerium królowi JMci, ze stanu rycerskiego podobało się samym sobie zostawić, a w sejmach konfederackich, gdzie są złączone stany, byłoby prawdziwym zgorszeniem i nadal niebezpiecznym przykładem usuwać stan cały od wotowania. Oddaję ten mój wniosek światłemu stanów samych rozpoznaniu, ile że i JP krakowski Ankwicz dosyć jaśnie przede mną w tej materii tłumaczył się. Marszałek mówił w ten sposób: kwestia toczy się delikatna. Gdy izba oddała nominacją osób z senatu i ministerium WKMci, z tego powodu ja uznaję, iż podobnież cała powinna wotować na osoby ze stanu rycerskiego. Doniosłem też WKMci, iż dzisiaj nowych list nie mam gotowych do elekcji, więc trudno dziś do niej przystąpić. Wnosiłbym, czy nie można by in ordine jej do jutra zasolwować sesją, a listy by one w tym czasie przygotowały się. Szydłowski ciechanowski powiedział: ja z miejsca mojego, aby się spór ukończył, na tak światły senat i ministerium zgodziłbym się, żeby wotował. Miączyński poparł do zdanie, a Szydłowski płocki i Ołdakowski bielski domawiali się, aby te listy odebrawszy, co są rozdane, zmieszano i znowu rozdano, a komu się która dostanie, aby z niej wotował. Mimo te przymawiania się izba w ustawicznym wzburzeniu się i zamieszaniu zostawała, wielu się też odzywało o zasolwowanie sesji. Mikorski wyszogrodzki rzekł: jeśli WPan dalej, MPanie marszałku, takie mitręgi czynić będziesz, przymusisz nas, że się o wszytkie czyny jego gwałtowne zaraz zamanifestujemy. I upraszał o odebranie listy piętnowanej przez JP marszałka. Marszałek udał się do tronu. Krzyk na niego powszechny powstał, wołano zewsząd, aby wracał na miejsce swoje, a Skarżyński łomżyński rzekł: składamy u tronu WKMci najgorętsze prośby, abyś nie raczył solwować sesji, ale abyśmy tę ważną materią odbywszy jak najprędzej elekcją ukończyć mogli. Niech przynajmniej to jedno po tylu klęskach do braci poniesiem ukontentowanie, że żyć będą pod prawem i w rządzie dobrym. Zaburzenie się izby wszytkim już nieznośne robić się zaczęło, a na marszałka wszyscy złorzecząc mu, wołać zaczynali, aby nowe listy kazał rozdać. W nim Ankwicz krakowski stojąc w strzodku posłów krakowskich rzekł do kolegów: dobrze jest JP marszałkowi siedzieć tu i mitrężyć rzeczy z cudzego żyjąc, ale nie nam, co z własnej kieszeni ekspensujemy. Niech to już diabli biorą takie szalbierstwo! (Potym podniesionym jeszcze wyżej głosem rzekł do króla i stanów) Najjaśniejszy królu i stany sejmujące! Gdy senat nie chce wotować, ja na czele kolegów moich posłów województwa krakowskiego idę do wotowania pewien, że i cały stan rycerski jako posłuszny prawu toż samo uczyni. To powiedziawszy udał się do stołu wstrzód izby sejmowej tym końcem stojącego. Marszałek też mimo oświadczenie pokilkakrotne, że list nowych do rozdawania nie ma, widząc już powszechną na siebie aklamacją, dosyć ich znalazł do rozdania wszytkim posłom przez kancelarią sejmową. Tym sposobem zaczęli posłowie krakowscy, po nich z kolei województw posłowie drudzy podkreślać listy nowe obecnie i widzialnie u stolika, na kogo się któremu z nich zdało. Nim takowe rozdanie list nastąpiło, Krasnodębski, Mikorski, Karski i inni wielą zgryźliwemi przymówkami w takim huku, że ich zasłyszeć nie można było, dosyć się naprzykrzyli marszałkowi. A w tym właśnie czasie, gdy krakowscy zaczęli podkreślać, Suchodolski kasztelan smoleński jako deputowany do konstytucji wyszedł z miejsca i usiadł za stołem, u którego kreskowali się posłowie. Inni deputowani toż samo uczynili, izba się spokojniejszą zrobiła, a sekretarz solita praxi czytał z rzędu województwa i posłowie ich koleją czytaną do kreskowania przystępowali. W czasie takiego kreskowania się i zasięścia deputowanych do konstytucji za stołem książę Sułkowski kanclerz WKor. wniósł, aby król JMć nominować raczył osoby z senatu do egzaminowania list podkreślających się na deputowanych do ułożenia formy rządowej obrać się mających. Za czym król JMć nominował z senatu JP Leduchowskiego kasztelana lubaczewskiego, a JP marszałek skwapliwy prerogatywie swojej w niczym nieubliżenia ze stanu rycerskiego wezwał z Mało Polskiej Grodzickiego krakowskiego, Zaleskiego lubelskiego, z Wielko Polskiej Drewnowskiego łomżyńskiego, Włodka gostyńskiego, z prowincji W.Ks.Lit. Łopota nowogrodzkiego i Modzelewskiego inflanckiego. Na takową nominacją powszechny okrzyk powstał w izbie. Nie dozwalano, aby się ona udała za stół, oświadczali się albowiem posłowie, że jest na to deputacja konstytucyjna, na cóż nową bezpotrzebnie nominować. Z tych przyczyn zamieszanie w izbie najburzliwsze do niewyrozumienia, kto co mówił, zrobiło się. Chęcią uspokojenia izby nieco, dano głos JP Leduchowskiemu kasztelanowi lubaczewskiemu, któren w nim oświadczywszy zwykłe za konferowane sobie krzesło podziękowanie, prosił o ucałowanie ręki JKMści w kontynuacji zamówionej dalszego głosu i udał się do tronu ucałować rękę JKMci. W tym właśnie czasie Krasnodębski liwski oświadczył się: iż z ochotą przyjdziemy ucałować rękę WKMci. Mimo to jednak oświadczenie naszej ku tronowi życzliwości, na nominowanych egzaminatorów nie pozwalamy. Straszne wzburzenie się w izbie panowało, a w nim senat, a potym stan rycerski za wezwaniem siebie do ucałowania ręki królewskiej przystępował. Ten ceremoniał nieco izbę zaspokoił. Po nim Leduchowski kasztelan lubaczewski tak się dalej tłumaczył: zawołany od WKMci do egzaminowania wotów, gdy widzę tak wielki opór stanu rycerskiego, niech mi się godzi przełożyć moje zdanie, iż gdy sobie stan rycerski zostawił obór deputowanych spostrzód siebie, niechże i osoby z samegoż stanu rycerskiego wzięte egzaminują wota. Wielu posłów poparło zdanie JP kasztelana, a Kossakowski biskup inflancki w te mówił słowa: elekcja teraźniejsza cale jest inna od praktykowanych naj dawniejszych sejmach, a jak tego oboru cale jest nowy przypadek, zdawałoby mi się dla zaspokojenia kwestii przestać na tym, aby JPJP deputowani do konstytucji odbywali egzamina wotów. Zewsząd okrzyknięto: zgoda! A nominacja króla JMci i wezwanie JP marszałka tym sposobem upadło. Stan zaś rycerski spokojniej wotował. W czasie wotowania książę Sułkowski kanclerz WKor. doniósł: iż JP Leduchowski kasztelan lubaczewski wyznaczony na początku jeszcze sejmu do deputacji konstytucyjnej nie dopełnioną dotąd na takowy obowiązek przysięgę żąda wykonać. Król JMć wraz go do wykonania takowej wezwał, a tę dyktowaną przez księcia JMci kanclerza WKor. dopełnił. W czasie tego juramentu i wotowania stanu rycerskiego JP Sievers ambasador rosyjski przybywszy do zamku, znajdował się na balkonie izby, i przypatrywał się z niego odbywającej się elekcji. Gdy stan rycerski ukończył wotowanie, nastąpiło przez deputowanych do konstytucji obliczenie ich, mylnych wyłączenie i wiele kto miał wotów obrachowanie.
Co gdy deputacja uskuteczniła, JP Suchodolski kasztelan smoleński jako
prezydujący w deputacji konstytucyjnej doniósł, iż list w ogóle rozdanych
znajdowało się 83, przez mylne podkreślenie zepsuło się 10, pozostało
dobrych 73. Z tych kto wiele miał na siebie wotów, w poniższe wyrazy czytał,
tj. z prowincji małopolskiej: krakowscy - Ankwicz 18, Głębocki 1,
Mieczkowski 30, Grodzicki 13; sandomirscy - Jankowski 31, Raczyński 33,
Gosławski 27, Służewski 1; chełmski - Suffczyński 1; wołyńscy - Puławski 37,
Skarżyński 1; lubelscy - Miączyński 43, Stoiński 28, zaleski 1,
Gałęzowski 2; podlascy - Szydłowski 28, Frankowski 2; czerniechowski -
Łobarzewski 1; z prowincji wielkopolskiej: płoccy - Dębowski 1,
Szydłowski 13, Karski 4; czerscy - Staniszewski 13, Ostroróg 36;
warszawski - Klicki 3; zakroczymski - książę Poniński 26; łomżyńscy -
Drewnowski 16, Skarżyński 31; ciechanowski - Szydłowski 7; rożańscy -
Młodzianowski 16, Ciemniewski 8,; liwscy - Oborski 37, Krasnodębski 4;
nurski - Zambrzycki 2; rawski - Kamocki 3; sochaczewski - Plichta 18,
Skarbek 34; z prowincji W.Ks.Lit.: oszmiański - Chodźko 1; lidzcy -
Szyszko 3, Narbutt 12; wiłkomirscy - Kuczewski 11, Walentynowicz 1; trocki -
Godaczewski 30; grodzieński - Żyniew 13; kowieński - Kozakowski 12;
żmudzcy - Giełgud 1, Białłozor 1; upicki - Kimbar 30; nowogrodzcy -
Łopott 29, Wojniłowicz 28, Tuhanowski 1; smoleński - Syruć 15;
brzescy - Buchowiecki 10, Wyganowski 4; piński - Skirmont 15;
inflanccy - książę Adam Poniński 1, Modzelewski 1, Jozofowicz 1,
Manuzzy 1, Snarski 49, Szteyn 28
Po tym przeczytaniu wotów ogłosił JP kasztelan smoleński tych, którzy
się ex pluralitate utrzymali, a najprzód z Mało Polskiej: Jankowski i
Raczyński sandomirscy, Puławski wołyński, Miączyński lubelski; z
Wielko Polskiej: Ostroróg czerski, Skarżyński łomżyński, Oborski
liwski, Skarbek sochaczewski; z prowincji litewskiej: Godaczewski
trocki, Kimbar upicki, Łopot nowogrodzki, Szteyn inflancki Po takim ogłoszeniu deputowanych do ułożenia projektu formy rządowej nominował król JMć osoby z senatu: z Mało Polskiej Ożarowskiego kasztelana wojnickiego, z Wielko Polskiej Oborskiego kasztelana ciechanowskiego, a z Litwy księcię JMci Massalskiego biskupa wileńskiego; z ministerium zaś: Moszyńskiego marszałka WKor., księcia Sułkowskiego kanclerza WKor., Ogińskiego podskarbiego WLit. i Zabiełłę hetmana polnego lit. i solwował sesją do dnia jutrzejszego na godzinę 4 po południu. Sesja skończyła się po 1 w nocy.
Dnia 10 septembra sesji nie było. Solwowana została za zgromadzeniem nieco osób do izby sejmowej z woli JKMci do dnia 11 septembra na godzinę 4 po południu.
| |||||||||||
![]() |
|
![]() |