![]() |
|
![]() | |||||||||
Andrzeja Ciemniewskiego Posła księstwa Mazowieckiego, ziemi rożańskiej miany na sesyi sejmowej dnia 5 listopada roku 1793 Kiedyż Polak myśleć zacznie, by przestał własne pomnażać nieszczęścia? O wspomnienie okropne! Własną ręką kopał grób swojej Ojczyźnie. - Własną ręką zagrzebywał w nim odwieczną swoją i sławę, i wolność. - Własną ręką zamykał sobie do szczęścia i nadziei drogę. - Własną ręką kuł i wkładał na się kajdany. - A niesyty okrucieństw, których nad sobą dokonał, obrócił swój na to dowcip, aby coraz nowy przemyślał ich rodzaj. Polacy! Po stracie krajów, po stracie braci, po stracie bogactw waszych, azaliż nie czas nad własnym już się upamiętać losem? Cóż wam ta Ojczyzna winna, której rozdarłszy wnętrzności, nad samemi pastwić się chcecie zwłokami? Zdrętwiałem, słysząc tu projekt przez JW. Lubelskiego Miączyńskiego wniesiony. - Drętwiałem uważając cel jego. - Drętwieję, okropne jego przenikając skutki. Szanuję ja pobudki, które do podania mu tego projektu przewodniczyły. - Zaiste! cóż być może godniejszego zalety, nad miłość bratnią? Lecz przystoiż wieść w ten czas naród ku zemście, kiedy zemsta celu nie dosięgnie? Kiedy ostygłym od tak dawna zwłókom życia nie powróci, a narodu ostatniej dokonać może zguby? Wiem ja, iż projekt, o którym mówię, łatwo złośliwemu podać zdoła broń potwarzy, żem jakubińskiemi zajęty maksymami. Lecz dlatego, abym uniknął potwarzy, mamże o szkodliwym mojej Ojczyźnie milczeć projekcie? Mamże zezwolić na nowe ciosy, pod któremi Ojczyzna padła? Nie... Niech się tu spełnią zguby mojej wyroki! Niech mnie sąd! Niech mnie kara! Niech mnie śmierć sama czeka! W niewinność ufny, przekonaniu posłuszny, Ojczyźnie wierny, śmiało co czuję powiem. Znam ja, że maksym rządu francuskiego pochwała lub nagana nie do mnie należy. - Znam, że podane przez samą rozpacz ludowi systemma, być naśladowanym nie może. - Znam, że tam ludzkość cierpi, gdzie się krew człowieka okropnemi przelewa strumieniami. - Ubolewam nad losem zgubionego Króla, ubolewam nad losem cierpiącej jego familii. Lecz pytam was, N. Stany! Udajesież przecie kto do was o ratunek z tych, co tam cierpi? Macież związki jakie z tym narodem, o którego rządzie tak troskliwie myśleć chcecie? Macież jakie prawa przetrząsać tak odległego narodu, rządu systema i o rządzie obcym, siebie najmniej nie tykającym, wasze pisać wyroki? Rząd francuski wam się nie podoba? Strzeżcie się więc, aby jego błędy, wady i niedoskonałości, przez opisy rządu waszego nie były zajęte. Wzdrygacie się na systemę, która ludzkość obraża? Pilnujcież więc, aby wasze ustawy bliższe i dogodniejsze ludzkości były. - Przerażacie się okropnemi krwie ludzkiej potokami, które się na francuskiej rozlewają zimi? Radźcie więc, aby krew polska, na ziemi polskiej podobnie się rozlewać nie mogła. Oto jest wasza powinność, oto są waszej władzy obręby... Lecz jestże zaradzić krwie rozlewowi, obrażać naród, którego zapalczywości zabieżyć nie możemy? Jestże przyzwoitością zapominać, co nam te okropne klęski, wśrzód których dotąd jesteśmy, wymierzyło? Jeżeli nie ta w sejmie zeszłym niebaczność, żeśmy niewcześnie obrażali Rosyą, obrażony ten naród udał się do zemsty, a myśmy zemsty padli ofiarą. Trzebaż na nowo narody obrażać, żeby nowym ulec klęskom? Trzebaż tak lżyć Francyą, jakeśmy lżyli Rosyą, aby nigdy klęsk naszych nie ukończyć? Trzebaż, abyśmy nie otarłszy łez, które nam niewcześna porywczość raz wycisnęła, ponawiali błąd, tylo nieszczęśliwościami opłacony, a ponawiając go, ponawiali rozlewu i łez, i krwi przyczynę? Powiedziałem na dniu 12 Aug.: jest Król Królów, który sprawy Głów Ukoronowanych, a z niemi narodów sądzić będzie, powtarzam i dziś ani królowie, ani narody nie znają nad sobą ziemskiej władzy. Przywłaszczył wprawdzie sobie oręż prawo stanowienia losów i królom, i narodom, lecz jeśli i za tą szkodliwą w społeczności maksymą pójść zechcemy, o jakże z upokorzeniem wyznać musim, że każdy naród rządzić nami, my żadnym rządzić nie możem! Przyszła podobno jednak choroba nasza do tak strasznego paroksyzmu, iż własnej już nie czujem słabości. Naganiamy rządy obcych narodów, a sami mamyż jaki? Powstajem na cudzą rządu systemę, a sami od wieku w rządzie naszym bez żadnej systemy żyjem. - Chcemy obierać Króla Francyi, a znużeni elekcyami własnych Królów, jużeśmy się wyprzysięgali, że ich sobie nawet obierać nie będziem. - Pragniemy tak odległemi rządzić narodami, a czuć przestajem, że nami samemi kto inny rządzi. Lecz powiedzmy jasno, trzeba wdać się w cudzy rząd. Trzeba ogłosić Króla Francyi, aby przez ten krok zrobić szczebel do koalicyi, a przez koalicyą, wejść w wojnę, i pod hasłem ludzkości, pod hasłem zabieżenia krwi rozlewowi, krew niewinną Polaka poświęcić obcej plancie. A w ten czas, kiedy sprzymierzone przeciw Francyi inne narody zamierzają sobie na niej korzyści, my do żadnych korzyści należeć nie mogąc, potraciwszy owszem własne kraje, dzielili jeszcze z niemi ciężar wojny, zawsze rodzajowi ludzkiemu szkodliwej, a nas w perzynę zniszczyć mogącej. Takiż to projekt ma zastępować ów patryotyzm, o którym autor zapewniał, iż na arkuszowych nie zasadza go głosach? O, gdyby opinia publiczna być szanowaną mogła, gdyby wyższą nad złoto miała cenę, śmiało upewniam, że arkuszowe zguby Ojczyzny projekta, nie wymagałyby arkuszowemi głosami choć niedołężnie być przez nas odpierane. Ogłaszamy Ludwika XVII Królem, a nie zastanawiamy się, czy naród narodowi ogłaszać Króla może? Czyniemy niejakieś względy Ludwikowi XVII, a nie chcemy wejść z uwagą, jeżeli sama czczość względów naszych dla niego nie stanie się niebacznym zguby jego wyrokiem? Bo przypomnijmy sobie, gdzie Ludwik XVII żyje? Oto wśrzód tego ludu, który życiem jego włada. N.N. Stany! Wspomnijcie sobie, iż nie zawsze korona, i nie od wszystkich bywa żądaną, alboż sejm zeszły nie poświęcił korony córce N. Elektora Saskiego? Przyjąłże ją jednak N. Elektor? O, jak wielkiemi stratami błąd ten przypłacił Polak, że bez wiedzy tego, poświęcał ofiarę, który miał ją odbierać! Trzebaż ten błąd wznowić, a wznowić jeszcze niebaczniej? Bo gdy sejm zeszły poświęcał to, co mógł poświęcić, co się do praw jego należało, my poświęcamy to, co prawom naszym jest obce. My powracamy Ludwikowi XVII koronę, której kolce, wierzyć można, że niewielką być mu mogą ponętą. Odrzucił Elektor koronę polską, a któż nas zapewnił, że ten dar, którego szafunek od nas nie należy, Ludwik XVII z wdzięcznością od nas przyjmie? Kto nas zapewnił, że samej chęci rządzenia cudzą własnością, krwią i stratami naszemi nie opłacim. Zezwalam, sam owszem o to proszę, aby lud francuski, w granicach naszych zamieszkały, zaręczył rządowi naszemu, wierność swoją, bo chcę, abyśmy względem rządu naszego (choć go dotąd żadnego nie mamy) tyle byli bespieczni, ile względem obcego dla nas obojętni. Lecz nie chcę, aby potrzeba upewnienia wierności naszemu rządowi, rząd obcy na nas obrażała. Chcę uniknąć szkodliwych stąd dla nas wypadków, które ile dostrzegać mogę, są szczególnym podanego projektu celem. Najjaśniejszy Królu! Panie Mój Miłościwy! Trzydzieści lat blisko piastując polskie berło, jużeś go nie raz ojcowskiemi oblał łzami, czy na przeszłe wspomnim klęski? Czy zwrócim ku obecnym uwagę? Cóż więcej w nim ujrzym, nad to cośmy opłakiwali i opłakujem? Nie ma rodzaju nieszczęść, którego byś wspólnie z narodem nie przeżył, nie dawajże więc Królu wzrastać nowym nieszczęściom. Wszak w zeszłym sejmie sam radziłeś, aby się Polak wyrzekł polskich Królów elekcyi. Nie dopuszczajże M. Królu elekcyi tu Królów francuskich, stokroć dla nas szkodliwszej. Przerwij, ojcowską ręką ten łańcuch, na którym naród tobie wierny jest podstępnie do nowych klęsk, do nowego krwi rozlewu, do nowych ciosów prowadzony. Bo jeżeli dzieci zawzięli się prześladować bezwzględnie Ojczyznę, ty Ojcze Ojczyzny, ratuj jej tak okropne losy! Odwracaj smutne od niej przygotowania, a polska ziemia, która to krwią, to łzami Polaka była dotąd uprawioną, niech się doczeka, tej od dawna nie znanej już chwili, by z okropnych oschnąć mogła posoków.
Głos tegoż na sesyi sejmowej dnia 6 listopada 1793 [patrz
| |||||||||||
![]() |
|
![]() |