Wstęp
Sesje
Mowy
Noty
Projekty
Traktaty
Nominacje
Tabele
Przypisy


Dzień 14 oktobra

Sesja 75

Arbitrów moc nieskończona znajdowała się na tej sesji. Gdy zaś król JMć na nią przyszedł, Tyszkiewicz marszałek WLit. prosił ich na ustęp. Jakoż zaczęli się, chociaż niechętnie, z miejsc, które zajmowali, wyruszać.

A w tym czasie Miączyński lubelski wołał po kilkakroć na marszałka WLit. o porządek izby. Przeciwiący się zaś ustępowi, wołali na marszałka sejmowego, aby zagaił sesją.

Zatem część znaczniejsza arbitrów została się, gdy marszałek ustawicznemi znaglony wołaniami zagaił sesją temi niemal wyrazy: zabezpieczenie się każdej Rzpltej od postronnych, utwierdzenie jej egzystencji i praw zalega na złączeniu się słabszych z mocnymi narodami. Albowiem mocni łącząc się ze słabemi narodami, zawsze im większą energię dawali. Dalej przekładał wieku teraźniejszego gabinetów politykę głęboką, a króla JMci i w dawniejszych nawet czasach nieustanną pracę i staranność, aby związkami mocnemi naród ubezpieczyć. Czemu los nie sprzyjał, albowiem taki nam wydarzył, któren nas o zgubę przyprawił. Potym tłumaczył się, iż przy związku z mocnym może się zdarzyć pora, że się okoliczności wyjaśnią, a nas choć w pozostałej ziemi rządnymi i spokojnemi ujrzymy. Tu króla JMci prosił, aby swoje życzenia do tego zamiaru łączył i zagrzewał stany, któren z woli JKMci deputacja konferencyjna z JP ambasadorem ukończyła. O czym doniósł stanom, że książę JMć kanclerz dostateczniejszą uczyni relację.

Książę Sułkowski kanclerz WKor. obszernym głosem przekładał użytki z aliansu, o któren wedle projektu JP krakowskiego deputacja z JP ambasadorem konferencje miała. Tłumaczył dalej w przedziałach trudności, jakie zachodziły i jak się one na konferencjach ułatwiły. Dodał i to, iż deputacja nie przepomniała o handlowym traktacie mówić, o zwrocie amunicji zabranych, o ewakuacji wojska i że wiele z tych rzeczy do separowanych artykułów odłożono. Dalej o wspólności użytków z aliansu mówiąc, oddał projekt jego, tj. to wszytko, co się przez deputacją na konferencjach z JP ambasadorem ułożyło, do laski i prosił o czytanie.

Czytał JP sekretarz projekt aliansu w 18 artykułach w poniższych zawierający się słowach: v. nr 1.

Po przeczytaniu silny i zmowny odgłos z jednej strony dał się słyszeć: zgoda!

Z drugiej Kimbar upicki, Drągowski mielnicki, Ołdakowski i inni wołali: ad deliberandum! Chociaż to ich zagłuszali pierwsi.

Jankowski sandomirski: milczeć tam, gdzie obowiązki obywatela i reprezentanta mówić koniecznie każą, jest grzechem. Projekt podanego traktatu znam być nie czym innym tylko pactum subiectivum. Tłumaczył potym osobne artykuły traktatu. W drugim naganiał wzmiankę zaboru teraz zaszłego i wyjęcia jej z traktatu dopraszał się. Czwarty artykuł uznawał być hołdownictwem bez żadnych granic. W szóstym przeciw wpływom Rosji do politycznych i wojennych układów mówił, żądając ograniczenia jego. Do siódmego względem wprowadzenia wojsk do Polski, ile się upodoba Rosji, uznawał potrzebę dołożenia: za porozumieniem się obu stron poprzedzającym, albowiem tego nie dodawszy, będzie się znaczyło, iż wolno wprowadzać, kiedy się upodoba i wiele chcąc. Wystawował tu lichość zostającego się kraju, odjęte żyzne prowincje, nie wystarczające i samym na trzymanie więcej nad 12.000 wojska. Jakże można - dodał - liczne cudze żywić wojsko? Ile miarkując, co i teraz toż wojsko w kraju naszym wyrabia, że ani zbiór, ani dom obywatelski nie jest jego własny. A z tych powodów żądał, aby ilość wojska była wyrażona. Do jedenastego zaś punktu wględem szlachty rosyjskiej i polskiej, aby wolność do urzędów nie inaczej niż za indygenatem otrzymanym mieli w obu państwach. Nareszcie domawiał się i prosił, aby projekt traktatu wedle tych jego uwag poprawionym został.

Ankwicz krakowski zabrawszy głos w te słowa mówił: v. nr 2.

Projekt oddany do laski przez JP Ankwicza czytał JP sekretarz, w tych słowach będący: v. nr 3.

Po przeczytaniu huk powszechny nastąpił: zgoda, zgoda! I zagłuszenie zupełne oponujących się, równie jak i wołanie, aby deputacja konstytucyjna szła podpisywać takowe prawo i tym sposobem ugodzone, na które nowym obyczajem marszałka zapytania się o zgodę nie było.

Ruszyli się deputowani skwapnie do podpisania takowego jakby unanimitate zaszłego prawa. W tym momencie krzyk jeszcze się straszniejszy podniósł, tak że z oponujących się Kimbara upickiego, Ciemniewskiego rożańskiego głosu domawiającego się i nie pozwalającego, Bieńkuńskiego, Drągowskiego, Ołdakowskiego i innych zakrzyczano, a Miączyński lubelski i szydłowski mielnicki deputowani do konstytucji Suchodolskiego kasztelana smoleńskiego także deputowanego gwałtem z krzesła wziąwszy, aby szedł ją podpisywać, do stolika prowadzili. Karski zaś płocki porwawszy za rękaw od kontusza ciągnął go do siebie, nie dopuszczając prowadzić do stolika, że mu ledwo rękawa nie urwano.

Kimbar w tym momencie wołał co miał głosu nie pozwalając, ale zagłuszonym był ustawicznym krzykiem. Chodził więc do tronu, oświadczając królowi JMci opozycją swoją.

Drągowski zaś wołał na kasztelana smoleńskiego, aby nie podpisował, oświadczając się, że go zamanifestuje przed aktami publicznemi. I - nie masz zgody - po kilkakroć powtarzał.

Tym sposobem, jak się wyżej powiedziało, ciągnięty kasztelan smoleński tak silnie był ujęty za rękę od Miączyńskiego lubelskiego, że go dni kilku ręka bolała. Gdzie już u stolika kasztelan z drugiemi cyfrą tylko AS podpisał się. A chociaż krzyczano, aby się wyraźniej podpisał, wszelako w dniu tym więcej nie uczynił. Znaglonym wszelako był w dniu następującym, dawszy wprzód słowo, iż gdy się wszyscy deputowani podpiszą, toż uczynić, a tak po podpisaniu się drugich i on nazajutrz explicite podpisał się, chociaż to już pierwiej extracta z podpisem jego wydanemi zostały.

Gdy wtedy oponujący się jak mogli bronili protestacją oświadczając, Miączyński natomiast krzyczał co miał głosu, że to sprawa ojczyzny, że momentu czasu tracić nie można, że trzeba być zdrajcą, chcąc przeszkadzać tak zbawiennemu dla kraju dziełu.

W takowych sporach, huku i krzyku deputowani podpisali jakby jednomyślnością zapadłe prawo.

A gdy się dość długo jeszcze trwający gomon nieco uspokoił, król JMć w ten sposób mówił: Mości panowie! Jeszcze Polska nie znajdowała się nigdy w takiej okoliczności, w jakiej ją dziś widziemy. Światłe pojęcie wszytkich sejmujących zapewne upatruje nie bez przyczyny powód zastanowienia się nad tym, co się aktualnie dzieje i stało. Znamy wszyscy, że nie jesteśmy w tej sytuacji, w której Polakowi życzyć znajdować ojczyznę należałoby, ale że skład okoliczności naszych oraz otaczających nas sąsiadów jest taki, iż w mocy naszej nie pozostaje tak uczynić, jak byśmy rozumieli być najlepszym, ale tak jak może być mniej złym. Spodziewam się, że każdy tu sejmujący i każdy obywatel Polski uzna, że tandem do tego przyjść należało, aby przynajmniej w przyszłości nie byliśmy wystawieni gorszemu losowi, ale żebyśmy usłali sobie drogę do ulepszenia jego. W artykule siódmym widzę te słowa: zatem będzie wolno najj. imperatorowej JMci i jej następcom i dziedzicom wprowadzać swe wojska w każdej potrzebie za uprzedzeniem o to przyjacielskim rządu polskiego i otrzymaniem jego zezwolenia w granice Rzpltej. Gdy w tym sposobie artykuł ten jest napisany, nieuchronną zaspokajać może troskliwość. Zresztą rozumiem, że bym krzywdził światła sejmujących, gdybym się rozwodził nad tym, co każdego przekonanie pojmuje i poznaje, że gdy najpotężniejsze narody w historii jednostajnym dowodem doświadczyły, że bez aliansu i - jak prosty niesie wyraz - bez pleców ubezpieczających ani wydołać sąsiadom, ani ostać się mogły. Tym bardziej my w tej potrzebie dziś zostajemy. Własne a smutne doświadczenie nauczyło nas, że gdy chcieliśmy własną siłą utrzymywać się, nie zdołaliśmy. Po pierwszym tym doświadczeniu zaszliśmy w próbę inszą, świeższą i która tkwi jeszcze w żałosnej pamięci, że gdyśmy się udali po nowe związki a słabsze i te się nam nie udały, dzisiejszy związek w tym jest gatunku, że trwałość i wiarę dlatego obiecuje, że własny interes monarchii rosyjskiej zapewnia, iż utrzymać to zechce, co z nami rozpoczęła. Wszakże ten najpewniejszy jest fundament dzieł ludzkich, gdy wzajemny interes jest poręcznikiem nieodmienności chęci czyniących. Nie rozwodzę się nad szczegółami tego aliansu, bo, jak już wyraziłem, do światłego mówię zgromadzenia. Wszakże każdy co tu mnie słucha, zna dobrze, że w takich jesteśmy momentach, iż jeżeli prętko, chętnie i z najlepszą uprzejmością nie dokończymy tego, co rozpoczęliśmy, możemy popaść w tę nieszczęśliwą, a często doświadczaną prawdę, że okazja pomyślna nieuchwycona wymyka się z rąk i już się więcej dogonić nie da. Tym bardziej to mieć należy przed oczyma, że jeżeli chcącej i mogącej nas ubezpieczyć potencji rosyjskiej nie powierzylibyśmy się i nie złączyli z nią ściśle, pozostalibyśmy w tak śliskiej sytuacji, że by potym nie chciała albo nie mogła ratować ta ręka, która nas dziś ubezpieczyć i uszczęśliwić chce i może. Im bardziej jestem o tej prawdzie przekonany, tym bardziej cieszyć się żądam nierozerwaną wszytkich sejmujących zgodą. W przekonaniu, że każdy nią swoje kroki dyrygować będzie, mam za szczęście, co się stało, i sesją solwuję na dzień pojutrzejszy na godzinę 4 po południu.

Po ukończonej tym sposobem sesji Miączyński lubelski wykrzykiwał: vivat Katarzyna Wielka!

W czasie tej sesji rozdawano sejmującym pismeczko pt. Uwagi za aliansem. Mówiono je być tworem Jozofowicza inflanckiego, w tych słowach ułożone: v. nr 4.

Dnia 16 oktobra o 4 godzinie z południa sesja solwowaną została na 17 oktobra na godzinę 4 po południu.

Dnia 17 oktobra o godzinie 4 po południu tymże obrządkiem sesja sejmowa solwowaną była na dzień 18 oktobra na godzinę 4 po południu.


Copyright 1998 by Biblioteka Kórnicka PAN and Centrum Elektronicznych Tekstów Humanistycznych