Wstęp
Sesje
Mowy
Noty
Projekty
Traktaty
Nominacje
Tabele
Przypisy


Głos

JW. Syrucia smoleńskiego

dnia 27 Septembra

Być uczestnikiem obrad, gdzie ich skutek od obcej zależy woli, gdzie prawa do trwałej stanowione egzystencyi, codziennemu ulegać muszą upadkowi, są to straszne dla czułej duszy widoki, są to nieznośne dla poczciwie myślącego obywatela ciężary.

W równej i my dopiero będąc kolei, dopełnić to gwałtownie, bo przymuszenie musieliśmy, do czego nas gwałt obcej przemocy (któren dość często uciska) przynaglił. - Niechżeż tedy ta przemoc już będzie syta, a pozwoli nam w interesie narodu, do czego rozumiałbym, że już wtrącać się nie zechce, pilnować tych prawideł, których prawa, będąc naszym przedmiotem, dalszą nam okazują postępowania drogę.

W tak tedy okropnym rzeczy widoku, gdy widzę prawo na dniu szóstym mca lipca zapadłe, zastrzegające beśpieczeństwo posłów i ich majątków zgwałcone, gdy czterech posłów z grona naszego poniewolnie wywieziono, gdy innych sekwestrem dóbr i rabunkiem uciskać przyrzekają, abyśmy mogli do dalszych czynności przystąpić i sejm nasz kontynuować, dopóki satysfakcya prawu nie nastąpi. Gdyż wszystko, co stanowić będziemy, będę miał za daremne i illegalne. Jeżeli jedne a pierwsze prawo szanowanym być nie może, jakże inne pośledniejsze mogą mieć swoją egzystencyą?

Nie rozumiem więc, aby w tej Izbie, w której jak przynajmniej spodziewać się należy do jednego celu są zebranemi sentymenta, znalazł się ktokolwiek, aby prawa przez się postanowione chciał one na ruinie i upadku powszechnego dobra gruntować.

Z mego więc miejsca, do niczego wprzódy nie przystąpię aż będę widział skutek powyżej wzmiankowanemu prawu dopełniony.


Copyright 1998 by Biblioteka Kórnicka PAN and Centrum Elektronicznych Tekstów Humanistycznych