![]() |
|
![]() | |||||||||
Andrzeja Ciemniewskiego Posła Księstwa Mazowieckiego ziemi rożańskiej miany na sesyi sejmowej dnia 12 września 1793 roku Nie nowością jest to w tej izbie, że prawo, porządek i urzędowy nasz charakter, padają ofiarą częstokroć przemocy, i im więcej się zagłębiam w naszej sytuacyi, tym żywiej mi się zasmucać przychodzi, patrząc jak trudne nam z niedoli naszej powstanie, kiedy spostrzegam, iż zewnątrz sprzymierzona na nasze zniszczenia sąsiadów naszych siła, wewnątrz zawarty ścisły magnatyzmu z podłością Polaka wiecznego przymierza traktat, tak ważnym dla niego stają się kamieniem, że nim przywalony, ani pomyśleć o swoim szczęściu może. Najjaśniejsze Stany! Nie widzieliścież tej prawdy żywego wczoraj obrazu, kiedy mimo porządek, mimo maeteryą w trakcie decyzyi będącą, dlatego, że ta ręką sprawiedliwości magnatyzmu dosięga, z uwleczeniem prawa i charakteru posła, starano się wcisnąć relacyą, przez Księcia Imci Kanclerza przyniesioną, aby tym odwrócić nas od rzeczy, a rzecz magnatyzmowi poświęcić? Najjaś. Królu, Panie Mój Miłł., w sprawie, która się między prawem i słusznością a między magnatyzmem, tym to dla dusz nikczemnych toczy bożyszczem; trudno, abym nie przypomniał W.K.Mci, co jesteś pierwszemu, co drugiemu winien. Prawo jest fundamentem, na którym budowa tronu W.K.Mci wyniesiona; prawo dało mu w ręce berło, przez które narodem władasz; prawa cię łączą z narodem, na prawie i waszej Królewskiej Mości i nas wszystkich wsparta szczęśliwość. - Prawu W.K.Mość winieneś koronę; prawu winieneś W.K.Mość to uszanowanie, które my ci święcić za obowiązek mamy. Przeciwnie: Wieleż to razy magnatyzm trząsł tronem twoim, trząsł twoją szczęśliwością; wiele razy pod prawami twojemi i narodu podkopywał fundamenta; wiele razy pod twoje berło i koronę sięgał. Jeszcze do dziś dnia nie powrócona ci urzędów rozdawnictwa prerogatywa. Któż ci ją odebrał? Oto magnatyzm. - Wszak odpowiadając w dniu 10 Augusta na głos mój, Miłł. Królu, przyznawałeś, że tobie samemu niedopuszczał naród, byś go wiódł do szczęścia. - Któż to przecie w narodzie zawady czynił twoim zamiarom? Nie my to szlachta, ale panowie, ale magnaty; oni to jedną ręką grozili zawsze tronowi, drugą nas szlachtę gnietli. Daruj więc, Miłł. Królu! Iż nie pojmuję dlaczego to W.K.Mość na dniu wczorajszym nie dopuszczałeś rozprawić nam się z magnatyzmem? Chyba dlatego, aby świat powiedział: ,,Nadto wiele w Polszcze bruzdzili magnaty, pod panowaniem Stanisława Augusta, ale ich winy temu Królowi być muszą przyznane, bo on ich głaskał tą ręką, którą nawet niewdzięczni gryźli, on im nadto pobłażał, i jego to dobroci zbytek stawał się magnatyzmu filarem". Wołano wczoraj, jakoby została przerwana materya przez Księcia Imci Kanclerza przyniesiona, szanuję ja tego cnotliwego ministra, lecz niech mi daruje, że powiem: Nie jemu to przerwano materyą, lecz przerwał on Izby porządek, która będąc w trakcie decyzyi mojego projektu, nie zostawiała miejsca przyniesionej przez Księcia Imci Kanclerza relacyi. - Nie w czasie więc ją przyniósł. - Powiem zatem szczerze, że gdyby cnota jego wśrzód nas ufności nie znajdowała, mielibyśmy przyczynę go posądzać o chęć zagmachtania materyi tej, która z prawa decydować się powinna. Ani Wasza Królewska Mość P.M.Miłł., ani minister, ani żaden z członków ciała naszego, nie ma prawa przerywać toczącej się materyi. - Ministra jako ministra szanuję, lecz pytam was, Najjaś. Stany, co u was jest świętszego, czy prawo i charakter posła z sobą złączone? Czy powaga ministra i z jednym, i z drugim chcąca walczyć? Relacya, którą przynosił na dniu wczorajszym Książę Imć Kanclerz czyż idzie do decyzyi? wszak nie, idzie tylko do roztrząśnienia, roztrząsać nie to będziem, co tu czytanym usłyszym, lecz roztrząsać relacyą będziem, gdy ta rozdrukowaną i nam rozdaną zostanie. - Jeżeli więc nie dla zagmachtania tylko mojego projektu, ta relacya jest przyniesioną, możemy użyć sposobu w dawnych sejmach praktykowanego, oszczędzić czasu, oszczędzić sekretarza piersi, rozdrukować dzieło relacyi i one in ordine deliberacyi nam rozdać. Jeżeli zaś tej formalności ściśle chcecie przestrzegać, Najjaś. Stany, abyśmy to dzieło czytane tu słyszeli, które jednak sami czytać będziem musieli, a czytać nie raz; nie mogę być przeciwnym, aby to dzieło bez mitrężenia nam i porządku, i czasu na końcu sesyi było czytane; ile gdy wiem, że decyzya mojego projektu nie odepchnie nigdy roztrząśnienia relacyi, a nadto być pewnym mogę, że relacya jest to w tej porze ową dla magnatów tarczą, którą się oni zasłaniać pragną. Wszak nikt nie zaprze tej prawdy, że projekt mój miał pierwsze miejsce, przed projektem rządowym JW. Podskarb. W.X.Lit., pierwszeństwo to jednak zostało poświęcone na węzeł Królowi Imci. Dziś gdy żadnego festynu nie obchodzim, niechże nam wolno obchodzić tę solenną, że tak rzekę, uroczystość, iżbyśmy projekt od dawna skutku oczekujący publicznemu poświęcili dobru. Zwracam się do ciebie, Mci Panie Marszałku! Kiedyśmy ci styru wśrzód nas powierzyli, wlewaliśmy każdy część naszego charakteru w ciebie, abyśmy z ciebie czujnego naszych prerogatyw utworzyli stróża; dziś stan rycerski, daruj co powiem, żałuje, że nietrafny zdziałał wybiór. Słyszęż tu często wiele sobie wymierzonych niesmaków. - Wiele ci zacnych kolegów w zapale swoje nieukontentowanie oświadczało. - Ja od zapału dziś wolny, powiem ci. - Litowałem się nieraz nad tobą, kiedym cię obarczonym przykrościami uważał. Często tu twoje zawinienia ściągały głosy o sąd na ciebie wołające, często nie zostawiały śladu czci powinnej twojemu i urzędowi, i osobie. - Litowałem się, mówię, nad losem twoim; lecz nikła natychmiast litość, kiedym się zastanawiał, za co to cierpisz. Możesz być jednak jeszcze szczęśliwym, niech ci los Marszałka Sejmu podobnego dzisiejszemu służy za zwierciadło. - Felix quem aliena pericula faciunt cautum. - Wzdrygnij się, stać się uczestnikiem tej hańby i pogardy, która ręczę ci, że goryczą zaprawi wszystkie twoje korzyści, jakie z urzędowania odnieść możesz. - Stan rycerski cię obierał, stan rycerski zrobił Cię swoim sternikiem, stan rycerski postanowił cię stróżem swoich prerogatyw. Wierność Bogu, Ojczyźnie i nam, sumnieniem swoim uręczyłeś, że jednak nie Ojczyźnie, nie nam, cośmy cię obrali, wysługi swoje poświęcasz, świat na to cały patrzy. Gdybym publicznego głosu chciał być tłumaczem, mógłbym cię zapewnić, iż nic ci nie nadgrodzi szkody, którą masz między publicznością, a którą sam dostrzegać powinieneś, patrząc, jak ci Izba nie poufa, jak tu każdy stara się zgłębiać krok twój, częstokroć nawet niewinny. Przyjm, godny Marszałku, którego by serce moje kochać prawdziwie chciało, ten upominek, nie jak, ubroń Boże, płód jakiej złości, lecz jak ofiarę najczystszego dla siebie sentymentu. Masz skazane ścieżki, jedne od poprzedników krwie, drugie od poprzedników urzędu, a obydwie pospołu z cnotą są torowane. - Pójdź niemi, a do serc nas wszystkich trafisz. Nie dopuszczaj tu wprowadzać projektów jednych na odparcie drugich z prawa decydować się powinnych. - Tym bardziej strzeż się popierać projektów, co Ojczyznę naszą zagubić mogą. Stawaj przy prerogatywie stanu rycerskiego, przy powadze prawa, przy porządku Izby, a każdy z nas cześć ci swoją święcąc, pokaże, iż i urząd, i osobę twoją szanować umie. Stań się czulszym na to, co cię ukrzywdzać będzie. - Troskliwszym o to, co cię uzacniać może, a dzieło tej poprawy od dziś dnia zacznij; podniósłszy mój projekt, który i z zaprzysiężonej nam wiary twojej, i z porządku, i z prawa, i z charakteru posła, i z powagi Izby, być podniesiony powinien, a od którego nie odstąpię, bo ani z prawa, ani z prerogatywy urzędu, ani z powagi Izby, nikomu podłej nie poświęcę ofiary.
| |||||||||||
![]() |
|
![]() |