![]() |
|
![]() | |||||||||
Andrzeja Ciemniewskiego Posła Księstwa Mazowieckiego, ziemi rożańskiej miany na sesyi sejmowej dnia 6 września 1793 roku Powalczał niegdyś Polak orężem nieprzyjaciół swojej Ojczyzny, dziś los i zdrada, złożyły to drogie jego wielkości znamie, u nóg tego, co wieleż kroć razy, męstwa i waleczności jego bywał ofiarą. Dawał niegdyś prawa swoim sąsiadom, teraz wzajem, z żalem słuchać ich musi rozkazów. Mężny i waleczny bywał dla napaśników pogromem, bywał wsparciem dla uciemiężonych, bywał strasznym dla uciemiężających mścicielem. Dziś zdradzony, zhańbiony, zniszczony, rozszarpany, woła tylko do samych niebios o karę dla zdrajców, o sprawiedliwość dla krzywoprzysięzców, o pomstę dla nieprzyjaciół, o litość dla siebie. W mgnieniu oka waleczny został bez bitwy zwyciężonym, wolny wtłoczonym w kajdany, sławny okrytym hańbą, bogaty zagrożony w nędzę. Na szczęk obcej broni, bezbożnych rodaków kierowanej ręką, zbrodnia cnoty, występek zasługi, rozpacz samej nadziei, zajęła już miejsce. Sława, spokojność, bezpieczeństwo, majątki bogactwa, pierzchnęło słowem z kraju to wszystko, co tylko jego mieszkańca składało szczęśliwość. Na szczęk tej broni, przeszedł bogaty do ubóstwa, ubogi do nędzy, a nędzny wieśniak, Boże się wielki sam użal! z pogardą praw Twoich, aż do stanu nikczemnych poniżony bydląt. Wewnątrz: pozamykane rządu świątynie, poobalane w nich sprawiedliwości ołtarze; zewnątrz: potargane święte wszystkich sojuszów i przymierza związki; zewsząd nieba i ziemi podeptane prawa. Bezbożność, zdrada, krzywoprzysięstwo z jednej, jęki, nędza, okropne krwie i łez strumienie z drugiej strony; oto jest tylko, czym się najokrutniejszy los nam wymierzał. Z nieszczęścia do nieszczęścia, z klęski do klęski, z hańby do hańby, z rozpaczy do rozpaczy przechodząc, o miła! o nieszczęsna! o opłakana Ojczyzno! Czymże ty dzieciom twoim być już więcej wystarczysz, nad tę straszną jaskinię, w której się tyle tylko używa szczęścia, ile okrutnika dozwala litość? Nie ma wśrzód Polaków tego, co by smutnego twego losu, rzewnemi od dawna nie oblał łzami, a kiedyśmy wyrzucili z wspołeczeństwa naszego ten dziwotwór natury, co drapieżne okazał i ręce, i serce, na rozszarpanie twoich wnętrzności; gdybyśmy wyrzucili ohydnego Podhorskiego, śmiem powiedzieć, iż ani być już może wśrzód nas ten, co by nie czuł, że Bogu i tobie stałby się srodze występnym, gdyby cierpieniom twoim nie szukał ulgi. Tą ważną tknięty powinnością, przynoszę i poświęcam ci projekt zwinięcia wojska i razem wymierzenia mu winnej od ciebie sprawiedliwości. Daruj N. S. Znam ja, że żyjemy w tym wieku, w którym moc krajowa, jest tylko jednym narodów względem narodów prawem. Znam (i wespół z was każdym łzy moje wylewam na to), iż oręż miejsce prawa zastępuje, znam, że egzystencya kraju trwać tam nie może, gdzie oręż prawa nie wspiera. Moc prawa wewnątrz, moc oręża zewnątrz, kraje spokojnemi, potężnemi i szczęśliwemi czynią. Czuł zaiste każdy Polak tę prawdę, kiedy by był rządnym, by był mocnym, wszystko Ojczyźnie, aż do krwie własnej poświęcił. Nie pojęta polityka, na niedołężnym piorze oparła jego w ten czas egzystencyą, kiedy zadawniała zawiść z jednej strony na jej zniszczenie ostrzyła swój oręż, z drugiej wiarołomstwo bezbożną gotowało zdradę. Upłynął czas marnie, gdzieśmy z nieprzyjaciółmi walczyć mogli, gdzie miara siły krajowej być mogła miarą szczęścia naszego, dożyliśmy straszniejszej nad śmierć chwili, gdzie żołnierz nasz obcemu być może tylko korzyścią, nam zaś stał się i próżnym, i niepodobnym do dźwigania ciężarem. O Wy, szanowni współbracia nasi, coście się krwią i życiem waszym nas i Ojczyznę zbawiać poświęcili! Nigdy cnoty, męstwa i waleczności waszej szacunek i pamięć zginąć nie może. Po trupach waszych pragnęliście Ojczyznę do szczęścia, nas do sławy, do swobód, do spokojności prowadzić. Wśrzód popiołów naszych, wśrzód serc najpóźniejszych naszych pokoleń, nie zniknie duch tej wdzięczności, co nas wszystkich zajmuje dusze. Niech krew i łzy wasze, aż do samych się przedrą niebios! Niech wiecznie tych potępią pamięć, co za ich ofiarę nie dopuścili, byście się zwycięskiemi okryli laurami! Niech wśrzód narodów, wśrzód potomności, i póki ród tylko człowieczy trwać będzie, zostanie imię tego wyklętym, co ani na sobie, ani na swych rodakach czci nie cierpiąc bezbożną ręką obdarł Was z znaków męstwa i waleczności, hojnie krwią waszą opłaconych. Darujcie współbracia współbratu, iż na zwinienie tych hufców głos swój obraca, pod które prawdziwa Ojczyzny wiodła was miłość. Zaiste! Szukam ja ulgi wspólnym naszym braciom, wspólnej naszej Ojczyźnie, ale szukam jej razem i sercem waszym, byście nie pędzili smutnych dni waszych, byście co dzień cierpień waszych nie wznawiali na tym placu, na którym niewinnie krew wasza rozlana, o pomstę do Boga zawsze wołać będzie. Ale się zwracam do rzeczy: jaki dziś cel utrzymaniu wojska naznaczym? Kiedy świeżo, mimo jego waleczność, okropny widzieliście przykład, że otoczeni zbrojną w tej świątyni obcą siłą, nie mogliśmy go użyć na oswobodzenie własnych naszych osób. Kraj ziemi, ludności i bogactw pozbawiony, obywatel zniszczony, szczupłe granice ściśnione taką sąsiadów mocą, o jakiej oparciu się, dopieroż o jej pokonaniu, bez chimery myśleć nie możem. Cóż więc jest, co nam to nieszczęśliwe wojsko utrzymywać każe? Pewnie to, aby obywatel nigdy z nędzy swojej nie powstał? lub to, aby tyloliczni, z różnych powołań i stanów, bez liczby, bez proporcyi, bez zasług natworzeni generałowie i komendanci, ciągle ubogi skarb niszczyli? Czy to aby kilkadziesiąt tysięcy rąk od roli oderwanych, na ciągły kraju ciężar przeznaczyć? Czy też to na koniec, aby zdrożny rodak (tak jak niedawno z smutkiem i z zgorszeniem, aż do poruszenia cnotliwych serc waszych słyszeliście projekt) oddał go na żołd obcy, i tyrańskim sercem ostatnie krople krwie jego zaprzedał? Pamiętne są mi słowa przenikłego i światłego męża w sejmie zeszłym, za ustanowieniem wojska wyrzeczone. - O jak cnotliwie! O jak przejrzale! Mówił on w ten czas: ,,65.000 wojska jest nadto wiele, aby go obywatel nie uczuł, jest nadto mało, aby sąsiedzkie potencye poważać nas mogły, więc albo ciągnąć do sta tysięcy wojska należy, albo komu ten ciężar nieznośny, niech spokojnie oczekuje kajdan". Głos jego wyciśnięty z serca poszedł na wiatr, a skutek przepowiedzianej na ten czas prawdy wycisnął nam łzy dotąd z liców naszych nie otarte. Znał on, poczuliśmy i my wszyscy, czym jest siła nie odpowiadająca mocy sąsiadów i czym by być mogła ta, którą byśmy do niej uproporcyonowali. A gdy 65.000 wojska przy liczniejszym obywatelu, przy większych bogactwach, przy obfitszych skarbach, słowem przy łatwiejszych sposobach powiększenia jego, niczym w miarę sił naszych sąsiadów być mogły. Cóź znaczyć będzie liczba jego mniejsza a zubożonego Obywatela stokroć więcej ciążąca? Przezacni tego wojska naczelnicy! Wy mianowicie, niedawno utworzeni generałowie i komendanci, szanuję ja najpiękniejsze wasze względem własnej Ojczyzny intencye, ale darujcie, co powiem: nie ma już ona pola, na którym by z waleczności waszej odebrać mogła ofiarę, wdzięczna zaiste jest serc waszych, lecz woła na was: ,,Nie ściskajcie mnie zbytkiem afektów waszych, bom nadto omdlała, nie wytrzymam pod tak mocnemi waszego do mnie przywiązania dowodami, przyjdzie owszem zbytecznie niemi ściśnionej, skonać mi na waszym łonie. - Oto widzicie zewsząd pootwierane sobie Marsowe Pola, tam idźcie szukać zwycięskich dla swej waleczności laurów, już się te na mojej nie zrodzą dla was ziemi; tam nieście swój oręż, i pokażcie światu, że męstwo Polaka, nie zatraciło jeszcze prawa do odwiecznej swojej sławy". Nim jednak oddam projekt zwinięcia wojska, projekt za którym los Ojczyzny i czucie wasze własne żywiej mówić niż moje usta zdołają, dozwól, Najjaśniejszy Królu, dozwólcie Najjaśniejsze Stany, zwrócić głos mój za wymierzeniem winnej temu stanowi sprawiedliwości. Ten, co niósł majątek, co niósł istność całą, co krwią, co życiem swoim waszą szczęśliwość, waszą spokojność chciał zakupić, jakiegoż do serc waszych nie ma prawa? Wydarł mu los z rąk już krwią nieprzyjacielską zbroczonych zwycięzkie laury. Myżbyśmy mieli wydzierać jeszcze tej wdzięczności mu wieniec, który on tak drogo opłacił? Nie... Bez krzywdy własnej, dokonać byśmy ich krzywdy nie mogli. Niech nikt nie ma prawa powiedzieć - ,,Polacy nadto hojni w nadgrodzie zbrodni i podłości, nadto oszczędni w nadgrodzie cnoty i męstwa". Komuż jest tajno, że ten żołnierz, co krew i życie swoje niósł Ojczyźnie, własnym się majątkiem musiał dokupować placu, na którym za Ojczyznę chciał polec? Niewzględne prawo w roku 1775 zaszłe, a w roku 1784 w tej samej świątyni utwierdzone, nie dozwoliło nawet tej mu korzyści, aby ofiara życia, od ofiary majątku była oddzielną. Prawo więc, sprawiedliwość, wdzięczność i cnota nasza mówi za tym szczęśliwszego losu godnym żołnierzem. W najpiękniejszym celu, bo w celu bronienia Ojczyzny, z najszlachetniejszych pobudek, bo z tych samych, które nam do służenia jej przewodniczyły, w najlepszej wierze, bo wsparty na prawie, łożył na kupno rangi swojej majątek, ten więc zwrócony być mu powinien. Powinien owszem każdy, kto tylko oręż na obronę Ojczyzny dźwigał, ile jej sytuacya krytyczna dozwoli mieć jakowejkolwiek nadgrody sobie wymiar. Dlatego więc obejmuje mój projekt dla każdego żołnierza, aż do gimejna nadgrodę, bo chcę, aby nikt nie miał prawa wyrzucić: ,,O! niewdzięczna Ojczyzno! Jam ci krew i życie poświęcał, a twój wyrok na wieczną skazał mnie nędzę. Jam z azardem moim szczęśliwego szukał ci bytu, a ty na los mój nie tkliwa, w ostatniej zostawiasz mnie niedoli". Do ciebie więc raz jeszcze głos mój, zacny wojskowy stanie, obracam. Nie ma świat cały bogactw i dostatków, które by wasze dla Ojczyzny ofiary nadgrodzić mogły, bo czymże ten zaiste, nadgrodzonym być może, co życie swoje poświęcał? - O! jakże dopiero ta Ojczyzna was nadgrodzić może, której wy sami z nami pospołu los opłakujecie? Przyjmcie od niej to, co mój projekt niesie, nie już jako nadgrodę sobie wymierzoną, ale raczej jako zadatek niedołężnych, wywdzięczenia się wam, jej chęci. Najjaśn. Królu, Panie Mój Miłościwy! Byłeś świadkiem ich cnoty, męstwa i waleczności, już głos twojej dla nich sprawiedliwości, po kilkakroć obijał się w tych murach o serca nasze. - Dozwólże M. Królu zanieść do twojego Majestatu prośbę, aby gdy dziś z jednej strony Ojczyzna ulgi, z drugiej żołnierz sprawiedliwości dla siebie woła, projekt mój, którego jest zamiarem i jednemu, i drugiemu dogodzić, za przyłożeniem ojcowskiego W.K.Mci serca, w prawo być mógł zamienionym. Niedołężne pióro, szczupła rzeczy wojskowych wiadomość, a może i widoki mylne, mogły zawieść najlepsze chęci. Dlatego w waszej jest mocy, N. Stany, ulepszyć go, sprostować, a nawet i na inny odmienić, moją zaś czuję powinnością do waszej oddać go decyzyi. Mają wprawdzie Jaśnie Wielmożni Hetmani Litewscy i Jaśnie Wielmożny Regimentarz Koronny zlecenie, aby etaty proiective ułożyli, lecz gdy w zaleceniu im uczynionym, ani prawideł dla nich w tym obiekcie przeznaczonych, ani pewnej wojska liczby zamierzonej, ani żołnierzowi sprawiedliwości, ani obywatelowi ulgi nie upewniliśmy, sądzę więc rzeczą potrzebną, iżby to wszystko dziś waszym, N. Stany, wyrokiem załatwione było. Do ciebie zatem zwracam się, Mości Panie Marszałku, z prośbą o przeczytanie in ordine deliberacyi tego projektu, z którego prawo ulgę obywatelowi, a żołnierzowi sprawiedliwość przyniósłszy, najchlubniejszą sterowania wśrzód nas twojego, być może pamięcią.
| |||||||||||
![]() |
|
![]() |