![]() |
|
![]() | |||||||||
Szymona Szydłowskiego Posła województwa płockiego na sesyi sejmowej w Grodnie dnia 29 sierpnia 1793 roku, miany Najjaśniejszy Królu, Panie Mój Miłościwy! Prześwietne Sejmujące Rzpltej Stany! Nie dla czczej przechwałki, w przeszło ostatnim głosie moim dnia wczorajszego mówiłem do was, Przezacne Stany, za Ojczyzną podawszy projekt mój. Nie dlatego mówię, naprzeciw zdradliwemu posłowi wołyńskiemu Podhorskiemu, oświadczyłem na godzin kilka przed złożeniem przez niego haniebnego projektu determinacyą moją, bym teatralnie oświadczał żal mój nad upadkiem Ojczyzny, bo bym tym samym nie wart był waszej attencyi, ale raczej, abym albo odstraszył hardego zdrajcę, albo wytrwał w determinacyi położenia życia mojego, lub jego głowy. Trwam w tym przedsięwzięciu moim, z jakim przed wami, Najjaśniejsze Stany, oświadczyłem się, i odstąpić od niego nie mogę, bo zdradzałbym własne przekonanie, hańbiłbym charakter narodowy, zawodziłbym ufność łączących się ze mną prawie wszystkim godnych kolegów, i lżejsze, podobniejsze dla mnie byłoby przyjęcie dobrowolnej śmierci, niż cofnięcie się od zamierzonego do wykonania czynu. Moc przywiązania do mojej Ojczyzny, które chyba równo z życiem utracić mogę, wzrusza serce moje do szukania sprawiedliwej zemsty na jej zdrajcę, co się bezczelnie ośmielił podać cyrograf, ku zgubieniu współbraci naszych, i ku podziałowi Ojczyzny własnej, którego gdy w Izbie nie widzę, zostaję na miejscu moim, ale skoro go tylko postrzegę, pójdę pod Laskę i żądać na niego będę sądu. Oświadczając się przed Bogiem, Waszą Królewską Mością, i Wami, Najjaśniejsze Stany, że inaczej spod tej nie ustąpię Laski, tylko albo za położeniem mojej głowy, albo za doczekaniem się tej pociechy dla Ojczyzny, że krew zdradziecka wprzód jej obleje zgubę. Najjaśniejsze Stany! Oto jest pora, abyśmy wznieśli umysły nasze, do nieustraszonego męstwa swych przodków; a jeżeli widziemy się bezsilnemi do odparcia wiszącego nad nami nieszczęścia, nie uginajmy się przynajmniej pod postrachem gwałciciela ziemi naszej; i w tej to szlachetności duszy, której nam z serca i najokrutniejszy mocarz wydrzeć nie potrafi, okażmy mu, że choć w nieszczęściu, z charakteru cnoty i poczciwości, godnemi jego nawet szacunku być powinniśmy. Wyrzućmy spomiędzy siebie takiego wyrodka, co podłością swoją nie wzdryga się ściągnąć ohydnego splamienia na cały naród. Królu Miłościwy! Czyliż sercu twojemu, tak srodze nieszczęściami bidnej Ojczyzny uciśnionemu, nie jest już miły widok cnoty i determinacyi narodowej? Powiedz, czyli przystałoby przy ucisku przemocy kazić się dobrowolną hańbą? Twoim to jest, Najjaśniejszy Panie, jedynym zaszczytem, że panujesz narodowi, w którym gwałt i przemoc wytępić cnoty nie zdołała, w którym miłości Ojczyzny, i przez najprzykrzejsze prześladowania wygasić nie mogła. Znamy my, to Miłościwy Królu, że zostawieni sami sobie, otoczeni zewsząd wojskiem mocarzów, i wśrzód tej świątyni, mało nawet bezpieczeństwa własnych osób pewni, zagrożeni, aresztowani, uciśnieni, a razem i słabi, odwrócić nieszczęść nie potrafiemy; ale pytam się, czy przystoi, aby tracąc wszystko w oczach świata, i współczesnych, mieliśmy to tracić z zostawieniem śladów samego tylko powolnego strachom skinienia, z zachowaniem tej szkaradnej pamięci, że między nami, gwałciciel ziemi naszej, potrzebne do ustalenia swej bezprawności znajdował narzędzia. Pomnijcie, czy nie staniemyż się przez to w potomności celem wzgardy? Nie straciemyż prawa do litości, i do wsparcia, które są ostateczną dla nieszczęśliwych nadzieją? Nie zasługujmyż na ten okrutny wyrok Europy, żeby o nas pod ciężarem przemocy jęczących, nie powiedziano: Oto naród ten, nie wart jest politowania, ani szlachetnego przeznaczenia, bo bezczelną podłością ma skażone serca swoich mieszkańców, i już całym sobą uległ rozdzierającym go mocarzom. Ale nie, Królu Miłł. Naród twoim berłem rządzony nie zrobi tego, nie ściągnie na siebie cechy ohydy. Niechaj przemoc obca wykonywa na nim swoje układy własnym swym gwałtem, lecz aby przedajny charakter służył jej za narzędzie, nigdy tego nie dozwoli. Trzeba, aby ta ziemia, w której się znalazł nikczemny Polak do podawania projektów na zgubę swoich współbraci, krwią jego zlana, stała się nadal godnym cnotliwych siedliskiem; żeby następność przejęta zgrozą podłości jednego wyrodka, czuła wstręt do podobnej zbrodni, i wielbiła sprawiedliwość wymierzonej kary. Do was odzywam się, godni koledzy moi. - Do ciebie, stanie rycerski, jesteśmy tu w tej Izbie najliczniejszym stanem. Plama więc jednego zdrajcy, najbardziej na nasze padałaby zgromadzenie, winę teraźniejszych nieszczęść późna potomność nam przypisować będzie, dlatego starać się powinniśmy oddalić spłynąć mogącą na nas ohydę. I któżby się znalazł tak bezczelny, by sprawcy tego krzywoprzysięzcy chciał być wspólnym towarzyszem. - Nicht zapewne, ufny w waszej cnocie, śmiało niosę głowę moją pod raz surowej przemocy. - A za ukazaniem się zdrajcy Podhorskiego, posła wołyńskiego, tu nie przytomnego teraz, zaraz go podciągnę pod sąd waszej cnoty i obywatelstwa. - Projekt przez niego podany protestuję, znać go ani słyszeć nigdy nie chcę; i com dotąd wyrzekł, w oczach Boga, Króla narodu i was, Przezacni koledzy, najuroczyściej dotrzymać poprzysięgam, albo go nigdy odtąd w tej nie ujrzę świątyni.
| |||||||||||
![]() |
|
![]() |