Wstęp
Sesje
Mowy
Noty
Projekty
Traktaty
Nominacje
Tabele
Przypisy


Głos J.K.Mci

dnia 10 augusta 1793 roku na sesyi sejmowej w Grodnie miany.

Dzieje dzisiejszej sesyi dają mi powód mówienia.

Jeżeli ewent skończonego dopiero turnusu ni podoba się komu, żądam, aby pamiętał, że od rozpoczęcia tej materyi, jam się w zupełnym zachował milczeniu w tej obrad naszych świątyni. A żem prywatnie nikomu z sejmujących takoż myśli mojej nie otworzył, wzywam świadectwa samychże sejmujących. Więc cokolwiek się dziś stało, jest jedynie skutkiem zdania i woli własnej sejmujących.

Mógłbym na tym przestać, gdyby słyszane w tych kilku dniach ostatnich głosy, a mianowicie słyszany głos dzisiaj, nie zdały się rzucać na mnie winę wszystkich klęsk, pod któremi ulegamy. - Oświadczam się najprzód najuroczyściej, że lubo najtkliwiej dotkniętego siebie słyszałem, nie ressentyment dyktuje mi słowa, ponieważ tak trzymam, że to, co było mówionym, acz z pokrzywdzeniem moim, nie pochodziło z intencyi obrażania mnie, ale stało się tylko żałośnym jękiem wyciśnionym z serc obywatelskich, które ubolewając niedołężnie nad smutnym losem Ojczyzny (jak ciężko ranny zwykł czynić) pierwszej chwytają się ręki, której dotknąć mogą, i tę z ostatnich sił ściskają, aż do bólu ściśnionego, lubo nie ten im ranę zadał, i owszem ich zaleczeniem, ile możności się zatrudnia. To mówię szczególniej do tych sejmujących, którym wiek młody nie dozwolił być świadkami od początku całego procederu panowania mego.

Więc jeżeli się mylą w sądzeniu o tym, czego sami nie widzieli, dlatego, że im jest źle doniesiono, gdy im mowy przeniesione do potomności mogłyby rzucać cień obłudy na imię i pamięć niewinnego Króla, niech czują szkrupuł niesłusznie pokrzywdzonej sławy, i że lepiej oświeceni powinni będą i zdania, i mówienia swoje poprawić, ile gdy odejmowana niesprawiedliwie sława Królowi, odejmując mu efekt i ufność narodu, odejmuje mu oraz sposobności rządzenia pożytecznie; a przez to i krajowi szkodzi, kto Króla obmawia niesłusznie. A gdy dziś tu mówiący zasiągnął aż do dnia elekcji mojej, niech wszyscy, których głos mój dosięże, zwrócą umysły aż na tamte czasy, których szczery obraz stawiając przed wasze oczy, Przezacne Stany, wierna pamięć samą prawdę ustom moim podawać będzie.

Ze skutków siedmioletniej wojny, która się w Niemczech toczyła, pozostawały długo w Polszcze części wojsk rosyjskich, to pod tytułem dozoru magazynów, to pod inszemi pozorami, i tych w Polszcze zastała śmierć Augusta III.

Sejm Konwokacyjny podczas bezkrólewia odbywany, i Konfederacya Generalna obojga narodów, która immediate po nim nastąpiła, cokolwiek czyniły, Królowi jeszcze w ów czas nie będącemu, przypisano ullatenus być nie może: Więc jeżeli tamten sejm, jeżeli tamta konfederacya z wojskiem moskiewskim jako z przyjacielskim obchodziły się, jeżeli i owszem pomocy jego żądały i używały; i to spadać nie może na nie będącego jeszcze w ów czas Króla. Podczas zas samej elekcyi, żadnego obcego żołnierza przytomnego nie było, i elekcya zupełnie wolna w podpisach blisko 6.000 kogo wezwała do tronu, ten na nim prawnie zasiadł. Jeżeli zaś te z woli narodu posiadając miejsce, pełnił na nim cokolwiek mu czynić kazała najszczersza miłość Ojczyzny, niech same dzieje dowodzą.

Na pierwszym po koronacyi sejmie w roku 1766, jak Król milionowemi darami zaczął obdarzać Ojczyznę, niech same tego sejmu świadczą konstytucye.

Jeśli w rok potem w Radomiu tworząc Konfederacyą, niektórzy obywatele zamyśleli o determinacyi, jeśli taż sama Konfederacya Radomska swoim imieniem wysłała ex graemio sui prosić w Moskwie o korzyści dla dysdentow i o gwarancyą, wszak to nie było dziełem tego Krola, na którego Radomska Konfederacya następowała. A że się jej nie udało Króla detronizować, dlatego się od Moskwy odstręczyła.

Jeżeli na sejmie 1767 porwane z pośrzodku jego członki były przez tęż moc, która widziała przeciwnie sobie czyniących tych samych, którzy ją za dysydentami i o gwarancyą prosili, i to zapewne temu nie może być przypisano Królowi, który przez całe pięć lat nie przestał dopraszać się o tychże więźniów uwolnienie, aż uprosił.

Jeżeli w roku 1768 podniesiona Konfederacya Barska, także przez część tych samych obywatelów, którzy Radomską tworzyli, w pierwszych zaraz krokach swoich żupy i intraty królewskie zabierając, przymuszali Króla do obrony swojej własności, i wyżywienia; gdy na ostatek śmierć Króla nakazawszy (aktem do tychczas autentycznie egzystującym), chęć wykonania tego aktu, blizną na głowie królewskiej oznaczyła. Może być pamiętno, że ten sam Król za samych swych zabójców wstawiał się, i ustawicznie przez cały ciąg tamtej rewolucyi niczym się tyle nie zatrudniał, jako wypraszaniem i uwalnianiem tych, których oręż moskiewski zabierał. Może się i dzisiaj między nami tu jeszcze znajdują tacy, których w ów czas wyprosiłem.

Gdy te domowe niesnaski nasze dały tandem powab trzem dworom sąsiadującym do podziału pierwszego nieszczęśliwej Polski, niech świadczą tu przytomni com czynił, com mówił w początkach delegacyjnego sejmu? Wszak może i tu się znajdzie, kto liczył wtedy kreski, że tylko czterema na dniu 10 maja 1773 roku przeciwne memu przeważyło zdanie. Wtedy gdy trzy zagraniczne wojska w samej stolicy, w murach zamku dotykających, wspierały tych, którzy odwieczne Królów polskich łamali prerogatywy, wydzierając z rąk królewskich Panem bene Merentium i rozdawnictwo Krzeseł. A temu Królowi, który na tymże sejmie w tym samym dniu 10 maja wyzwał śmiało każdego, który by mu choć jedne paktów przestępstwo zadać mógł, a żaden się nie znalazł.

Zatem stanęła nie królewską wolą, lecz przemocą ta forma rządu, pod którą zostawaliśmy aż do 1788 roku.

Na tym sejmie ostatnim, jeżeli przez lat półtora opierałam się tym zmianom, których doznajemy straszliwych dziś skutków, czyż moją nastąpiły te skutki winą? Wszak w ręku powszechnych existit mowa moja, przeciwnie której zawarł unanimiter ten sejm te nowe związki, których niestałość nasze dziś wzbudza żale. Lecz gdy zawarł je unanimiter sejm, cóż miałem lub mogłem czynić inszego, jak przylgnąć tam, gdzie mnie wołał naród cały? pod hasłem: Król z Narodem, a Naród z Królem.

A że obłudą się brzydzę, gdym raz szczerze przeszedł z jednego brzegu na drugi, ufałem, że równą tamże znajdę szczerość, gdzie byłem wabiony tylo podchlebnemi dla narodu naszego obietnicami i na tym sejmie, którego, jeżeli przewidzenia były mylne, ale intencye w ogólności były chwalebne.

W pół roku potem, poseł jeden bez najmniejszego wprzód ostrzeżenia, ani wiadomości mojej, wyrzekł żądania, aby elektor saski był moim następcą. Odezwałem się zaraz, przypominając sejmującym w ów czas stanom, że bez wyraźnej całego narodu woli, ja sobie przeznaczać sukcesora nie odważam się, i za moją radą wyszły na ten koniec uniwersały. I sejmujących ustne i z województw listowne wieloliczne do mnie odezwały się oświadczenia, że gdy ma być za życia mego mianowany następca tronu, tego w krwi mojej szukać żądają. Odpowiedziałem jednostajnie wszystkim: jako nie jestem autorem zamysłu, tak tym bardziej pragnę, aby żaden mnie z urodzenia bliski, do tronu powołanym nie został, ponieważ mimo najprawdziwszego w tym sprzeciwienia mojego, zawszeby została suppozycya, że ja tego zamysłu pierwszym byłem autorem; a prócz tego sądzę, że pożyteczniej będzie dla Polski, gdy taki na tronie polskim zasiądzie, który przez własne dostatki i konnexye polityczne, równie jak przez już dowiedzione w własnym państwie dobrego rządcy cnoty i przymioty, będzie mógł przydać wiele do powagi i uszczęśliwienia naszej Ojczyzny.

Gdy tedy na sejmikach cały naród wyrzekł (prócz jednego Wołynia, które cóżkolwiek wątpliwie odpowiedziało), że żąda widzieć moim następcą Elektora saskiego, już przez to pierwszy krok najważniejszy względem następstwa tronu był uczyniony, nie ode mnie dla narodu, ale od narodu do mnie.

Już i między temi sejmikami w końcu 1790 roku było ich ośm, nie tylko osobę Elektora saskiego, ale i potomstwa jego do tronu powołujących. Zagęściły się po całym kraju, zaraz potem pisma, druki i mowy do tegoż zmierzające końca; jednak gdy na dniu 3 Maja taż trwałość sukcessyjnego tronu zaproponowaną była, ja sam pierwszy przypomniałem sejmującym niezgodność tego zamysłu z paktami.

W całym sejmie prócz 12 osób jeden głos odezwał się do mnie, mówiący: Królu! Sejm cię uwalnia, sejm tego chce.

A jakiż to był sejm? Wszak pod węzłem Konfederacyi, wszakem go słuchać był powinien; a żem przez to nie obraził narodu, jaśniejszego być nigdy nie mogło dowodu, jak gdy wszystkie bez żadnej excepcyi sejmiki w całej Polszcze i Litwie w rok potem przysłały delegatów dziękujących mnie i sejmowi za to dzieło.

Jeśli się kto spyta, czemuż to dzieło nie jest utrzymane? i (jako mi się dzisiaj słyszeć tu dało) czemu w skarbie pieniędzy nie było na zbrojne poparcie tego dzieła? Wzywam znowu świadectwa tak wielu i tu, i na tamtym sejmie przytomnych, wielekroć razy przez rok cały przypominałem potrzebę nieodbitą tych śrzodków, bez których się to dzieło utrzymać nie mogło. Nie moja więc wina, że ustawne w długich mowach odbiegania, od istotnie potrzebnej materyi, wpędzały nas w niezliczone poboczne dysceptacye, których pozory były nadobne, a prywatny interes prawdziwą przyczyną: Ten to jest grzech, który był i wtedy, i tylekroć nieszczęść naszych zrzódłem.

Tandem nadeszła deklaracya, największą wsparta siłą, zapowiadająca zniszczenie dzieła 3 Maja, a my jeszcze nic prawie tegośmy w ręku nie mieli bez czego utrzymać tego dzieła nie było w możności.

Wtedy raptownie sejm jakoby chcąc z siebie zdjąć winę, na mnie wrzekomo zdał wszystko. Znałem dobrze, że w czasie już zaczynającej się burzy mnie oddano okręt, w którym kazano pływać liczbie ludu niejakiej, ale i w setnej części tego nie mającej opatrzenia, bez którego ani wystarczyć falom, ani dojść do portu nie było można.

Byłbym sobie dogodził osobiście, gdybym był zrzekł się wtedy styru, lecz to się szczerze kochającemu Ojczyznę Królowi nie godziło.

Znałem niebeśpieczeństwo największe; jednak co miałem najdroższego puściłem na hazard. Dała się widzieć odwaga i zacność rodaków w sposób wątpliwości niepodległy, i od tych samych szacowany, z któremi walczyła, a walczyła w jakiej proporcyi? Zawsze nasz jeden, trzech widział przeciw sobie, a co większa z głodem i niedostatkiem wojować trzeba było. Bodajby zapomnieć można co było przyczyną, że w własnym kraju własne wojsko żywności mieć nie mogło!

Na to przyszło, że już dwa wojska obce przybliżyły się do samej stolicy, jedno o mil 10, a drugie o mil 18, a z drugiej strony kraju, już w gotowości nad granicą naszą czuwał mocny sąsiad, już jego generałowie, już marszruty w naszych lustrowali wioskach, już mosty stawiać kazali w naszym kraju, nie na pomoc dla nas, ale żeby nam wziąć tył, gdzie byliśmy zupełnie bezbronni.

Pytam się, co mnie czynić należało wtedy, gdy do ostatka wypróżnione już były nasze amunicye wojenne, gdy żywności już braknęło, gdy z zajętej już z całej Litwy i połowy Polski już żadnego pieniężnego suplementu zyskać nie można było; gdy zagraniczne pożyczki zupełnie chybiły, gdy w własnym skarbie już tylko na cztery tygodnie zostawało zapasu, a gdy ta sama przemagająca moc (której i dziś ulegam) rzekła do mnie: ,,Jeśli dziś uczynisz akcess, Polska będzie cała; a gdy nie uczynisz bój się podziału".

Pytam się, co w Królu przeważać wtedy powinno było? Czyli miłość własna, i mylny pozór sławy w upornym przeciąganiu wojny, która koniecznie na wzięciu stolicy i zgubie całego kraju kończyć się musiała za dni kilka? Czyli ocalenie kraju?

Ktokolwiek mnie słyszy, a tym barziej ktokolwiek na Targowicką pisał się Konfederacyą, zarzutu mnie czynić nie może, i żem uwierzył tym zapewnieniom, i że dla nich najtkliwsze sam z siebie czyniłem ofiary.

Od momentu uczynionego akcessu mego, wszak odjęte mi zostały wszelkie czynności i władze, a ta władza, która po mojej nastała, już wojskiem naszym rozporządziła, jak jej potem poprawy pierwszych urządzeń zabroniono, wszak wiadomo każdemu, gdy przez tęż władzę tu na sejmu złożenie powołany zostałem, cóżem uczynił? Wszak nie co inszego, jak to, co przystało Naczelnikowi narodu, którego wolnym, independującym nazywali jeszcze sąsiedzi.

Czyniłem to, co należało Królowi w pośrzodku sejmu pod konfederacyą odbywającego się. Powiedziałem: przy dobrej sprawie naszej stoję i stać będę, póki wam, Przezacne Stany, równie obstawać będzie się zdało, i tego dotrzymałem.

Gwałt po gwałcie szczeblami do tego doszedł stopnia, że nam powiedziano, albo dziś podpiszcie, albo jutro macie wojne, a jaką wojnę? Nie tę, która od granic naszych dopioroby się miała zaczynać, lecz taką, która nam już teraz w śrzodku kraju naszego stawia w oczy 180 tysięcy obcego żołnierza, z których 4 obozy otaczają samo miejsce obrad naszych, a druga stolicę napełnia krajową, a przeciwko tej sile, cóż mamy? - 35 tysięcy w Koronie i Litwie cząstkami, bez harmat, magazynów i płacy, pomiędzy temiż obcemi rozproszone tak, że i zebrać się nigdzie do kupy nie mogą, a kraj już od roku te nieprzyjacielskie żywi wojsko, i w dziesiątej części zapłatę za to nie odbierając.

To wam było, Przezacne Stany, przełożono. Uznaliście nieprzebytą potrzebę ulegnienia. Wasza pluralitas decydowała; gdzież jest moja wina?

Dziś równie toście udecydowali znaczną większością głosów, coście sądzili być przyzwoitym, a mnie czyż wolno przeciwko waszej decyzyi cożkolwiek czynić? Niechże sobie sam odpowie ktokolwiek mnie jeszcze i dziś wzywał do odporu, jeśli słowa wojskom odpowiedzieć i wydołać mogą, tycheśmy nie szczędzili.

Gdy tak dałem sprawę z siebie narodowi, jak przystoi Królowi wolnego narodu, a Królowi, który się do winy nie poczuwa, nie pozostaje już mi dzisiaj, jak tylko wyrazić winną ode mnie wdzięczność JP. Dziekońskiemu Poskarbiemu Nadwor. Litew. i JP. Ankwiczowi Posłowi krakowskiemu za to, co życzliwość na prawdzie fundowana z ust ich za mną wyrzekła. Co oni powiedzieli, com ja wystawił, azali będzie dostatecznym, aby przy tylu troskach i umartwieniach, które uciskają wiek mój na usługach Ojczyzny strawiony, tegom już więcej nie doznawał, aby cnotliwi obywatele mnie winę nieszczęść publicznych przypisywali, gdzie mojej nie było.


Copyright 1998 by Biblioteka Kórnicka PAN and Centrum Elektronicznych Tekstów Humanistycznych