![]() |
|
![]() | |||||||||
Jaśnie Wielmożnego Krasnodębskiego Posła liwskiego miany na sesyi sejmowej dnia 6 sierpnia roku 1793 Najjaśniejsze Sejmujące Stany! Im mocniej i rozważniej zastanawam się nad czynami, zdarzeniami i wypadkami tego sejmu, tym barziej jestem przeświadczony, iż niczym on więcej nie jest, jak tylko grobem wolności, grobem narodu i grobem sławy nabytej krwią i cnotą poprzedników naszych, których tym samym szanowne hańbiemy popioły, że się ich mianujemy potomkami. Jeżeli kto z nas poda projekt dogodny potrzebom nieszczęśliwego dziś narodu, ten nie znalazłszy popleczników upadać musi. Zjawi się obok niego inny projekt, albo zbliżający zgubę naszą, albo trujący sławę narodu, znajduje zaraz wsparcie. - Czemu? - Bo dbającym o zysk osobisty najlepiej jest w zamęcie ryby łapać, i w topielisku pogrążającym w przepaść Ojczyznę naszą, łowić intratne rangi, korzystne ministerya, profitne krzesła i pożyteczne urzędy. Zmitręża się na tym kilka sesyj, które na coś lepszego i pożyteczniejszego mogłyby być obrócone. Prawo razy kilka stanowiemy i kasujemy, albo tworzemy i przeinaczamy. Posłów wstrzymujemy, nie limitując sejmu i narażamy ich przez nieuchronne w Grodnie wydatki na ostatnią zgubę. - A utrzymawszy, albo dzień od dnia odwołujemy sesye, albo na niczym ich trwoniemy. - Oto i w tych czasiech jeden wniesiony projekt: byśmy nie zwijając wojsko i chlebem krajowym go karmiąc, na żołd pieniężny Moskwie oddali. Drugi projekt: byśmy zaległe podatki z zabranych krajów odzyskać starali się. - Pierwszy z tych projekt przeciwi się roztropności. Bo jest to, toż samo, co dostarczać obcym kowalom naszego żelaza dla prędszego zrobienia kajdan na nas samych, który przecież projekt, że jeszcze dziś rozdrukowany nie chodzi po ręku na większą naszą niesławę, Bogu dziękuję. Drugi projekt przeciwi się ludzkości. Bo brać od zabranych obywatelów pieniądze jest to, toż samo, co wymagać od tych nieszczęśliwych ofiar zapłaty, za naszą tyranią, żeśmy ich w niewolę odprzedali. Przeto będąc przeciwnym obydwóm projektom, na żaden z nich nie pozwalam. Ale gdy jednak przede mną głos słyszany Najjaśniejszego Pana wspierać najsilniej wzmieniony projekt nie przestaje, zaklinając nas na miłość Ojczyzny, abyśmy dopuścili przejść projektowi przyswojającemu cudzą własność, i już przez Konfederacyą rozrządzoną asygnatami, i rozebraną sumę do 27.000 czer. zł, obróconych podobno na spłacenie prywatne dla siebie rang najwyższych, a to w tym czasie, w którym wojsko głodne, nagie i niepłatne od pół roku, woła do Boga o zemstę z hańbą naszą i z zgorszeniem obcych potencyj, gdy dostrzegam, że nasze opieranie się najpracowitsze, broniące wyszłych asygnatów nic nie skutkuje, gdy widzę: że już godzina pierwsza po północy, do którego czasu przeciągać sesye prawo broni, gdy oświadczam w każdym kroku przewagę triumfującą nad naszym opieraniem się, przymuszony jestem pozwolić na turnum, a turnum oznaczające widoczną zgubę naszą. Boże Wielki! Widzisz nas zupełnie przeciwnych rozebraniu tak znacznej w dzisiejszych czasiech sumy, widzisz nieprawne postępowanie większości, widzisz, iż gwałtownie ta materya koniec swój zyskuje i tym przemocnym sposobem jak i przed kilką dniami przechodziła! Ty sam więc, Boże, bądź i świadkiem naszego w tym oporu i przeciwienia się! - Niech więc już idzie za przewodnictwem przewagi ten zgubny dla nas turnus któremu byłem zawsze przeciwny i wszędy to głosić nie przestanę, ile gdy z pięciu propozycyj od nas podanych, żadnej przyjąć nie chciano.
| |||||||||||
![]() |
|
![]() |