Wstęp
Sesje
Mowy
Noty
Projekty
Traktaty
Nominacje
Tabele
Przypisy


Głos czwarty

Jaśnie Wielmożnego Imć Pana Jana Krasnodębskiego

Łowczego Podlaskiego, Rotmistrza Kawaleryi Narodowej, Posła Liwskiego

miany na Sesyi Sejmowej dnia 1 lipca roku 1793

Najjaśniejszy Królu, Panie Mój Miłościwy

i Prześwietne Skonfederowane Stany!

Troisty jest podział czasów ludzkich. Przeszły, teraźniejszy i przyszły. - Przeszłość minęła, teraźniejszość w szacunku naszym, przyszłość w spodziewaniu.

Lecz przeszłość, która już cofnioną być nie może, jako na zawsze wyśliźniona spod władzy naszej, zostawia jednak wydrążone ślady na pamięci pouczające, jak mamy z teraźniejszego korzystać.

Teraźniejszy lubo jest w mocy naszej, nie może atoli zyskownych nam skutków przynieść, gdy podług prawideł od przeszłości w pamięci naszej zostawionych, nim nie rozrządziemy, prostując go do żądanych w przyszłości wypadków.

Przyszły, o którym tylko przez domysł rozumować możemy, nie uiści naszych nadziei, gdy w teraźniejszym gruntownych zasad nie założemy zastosowanych do następnych żądań.

Otóż, to jest nauczyciel, którego się radzić powinniśmy. To jest prawidło, według którego rządzić się nam przynależy. To jest przedmiot, na który zapatrywać się potrzeba! Obejrzmy się za nas, zwróćmy oko na nas, i spójrzmy przed nas.

Niezgoda i lekkowierność, jakie utworzyła nam skutki? Wszyscy z doświadczenia wiemy. - Lękliwość, duma, osobistość, i nieufność w Królu, w jakiej kolei nas utrzymuje? Wszyscy z najdotkliwszą boleścią czujemy. - Nieodmienność, gdy będzie naszego sposobu myślenia i przywykłych ułożeń, jakie jeszcze wypadki ku nam się zbliżą? Nader jest łatwo każdemu się domyślić.

Temi prawidłami przygotowawszy mój sposób myślenia, gdy wziąłem Historyą Dziejów naszych w ręce, i zbliżyłem przed oczy skutki jeszcze teraz z goryczą czuć się każdemu dające, wynikłe z położonej całkowicie ufności w czasie przeszłego Sejmu, w zaręczeniach najuroczystszych Króla pruskiego, wspomnieć nawet bez największego wstrętu i lękliwości krew we mnie studzącej o negocyowaniu z Królem pruskim nie mogę.

Gdy się zastanawiam nad teraźniejszym naszym doszczętnym zniweczeniem, bezsilnością najokropniejszą i przemocą, pod którą najboleśniej jęcząc westchnąć nawet i uskarżyć się na twórców niedoli naszej nam bronią. Widzę, że bez aliansu, z którymkolwiek mocarstwem nam być zgoła nie można.

Gdy ścigam roztropnemi wnioskami przyszłą naszą dolę, widzę najjaśniej, iż żaden alians dla nas korzystnym i zgodnym z chęcią naszą dźwignienia się z nieszczęścia pogrążającego nas całkowicie w niepamięci przyszłych historyków; że jesteśmy oddzielnym narodem, być nie może, jak tylko z jedną Moskwą zawarty.

Ale gdy zawisna nieszczęśliwość zupełnie nas pochłonąć usiłująca, spłodzona od sąsiedzkiej przemocy, żadnych sposobów nam dźwignienia się nie pozwala, przymuszając negocyować wraz i z Dworem Berlińskim, który nas przez ułudzenie w przepaść nieszczęścia wepchnął. Ja domagam się najsilniej i tego nie odstąpię, aby stosownie do projektu J.W. Gołyńskiego, posła czerniechowskiego, zaprosić do konferencyi takowego negocyowania i Pana de Cach‚, sprawującego interesa Cesarskiego Dworu, jako nam sąsiedzkiego, jako całość naszą w roku 1775 gwarantującego, i jako według brzmienia niesłusznych pretensorów naszych, dającego zezwolenie na nowy zabór.


Copyright 1998 by Biblioteka Kórnicka PAN and Centrum Elektronicznych Tekstów Humanistycznych