![]() |
|
![]() | |||||||||
Tegoż J.W. Krasnodębskiego Posła Liwskiego miany dnia 26 czerwca Najjaśniejszy Królu i Prześwietne Skonfederowane Stany! Ofiara, której wymagają od nas Dwory sąsiedzkie, jakie wrażenie we mnie sprawiła, głos onegdajszy mój wyjaśnił. Że jednak jest to zdarzenie takie, które najboleśniejszą czułością nas przenika, a ból wielki, że pospolicie pociąga za sobą jęki, pozwólcież mi więc jeszcze dzisiaj w tejże samej materyi co powiedzieć! Ambassadorowie sąsiedzcy w notach swoich powtórnych wymuszają na nas byśmy zrobili delegacyą do ustalenia granic nowych. Czytając te noty, spójrzmy rozważnie na nich i na nas, i poznajmy różnicę między niemi a nami zachodzącą! Ich siły są wielce ogromne, nasze nadto słabe. Oni do nas mówią tonem panowniczym, my w postawie pokornej kłaniamy się, bośmy mali. Usprawiedliwiamy się, bośmy niewinni. Żądamy litości, bośmy nieszczęśliwi. Lecz i zapłakać nam bronno być nie powinno, bo jesteśmy bolejącemi. Gdy już od nieszczęścia wiszącego nad naszemi karkami uchylić się nie zdołamy żadnym sposobem, schylmy nasze karki, gdy je mus giąć będzie. Lecz sami dobrowolnie na nas, braci naszych i potomków naszych nie wtłaczajmy jarzma, i nie kujmy dla nas kajdan, własną naszą ręką. Mus zaczął, mus robi, niech więc mus i kończy. Bądźmy nieszczęśliwi, lecz nie bądźmy podli. Stańmy się przedmiotem litości szczęśliwszych narodów, lecz nie chciejmy być celem wzgardy i szyderstwa Europy. Mus utworzył związek Targowicki, mus kazał nam wcielić się do niego, mus zwołał Sejm teraźniejszy, mus obrał Posłów na ten Sejm Grodzieński, mus napisał im w większej części instrukcyą, i tenże sam mus czyli przemoc, na miejscu naszym sejmuje w tej Świątyni. Mamy w Rocie naszej, na którąśmy przysięgli strzeżenia całości granic naszych, że choćby nam i ofiarował kto dyspensę od tej przysięgi, nie przyjmiemy jej. Bądźmyż wierni tej przysiędze i nie dyspensujmy się sami. Zabrano nam piękniejszą, bogatszą, ludniejszą i większą część kraju bez nas, niechże i granice tej nieszczęśnej pozostałej przy nas ziemi, bez nas nam odznaczą. Wszak powolność nasza na rozkazy musu nie zrobi nas szczęśliwszemi ani opieranie się nieszczęścia naszego już nie zwiększy. Bo czymże nam mogą już dotkliwszym pogrozić? Rzeką: odejmiemy wam wolność. A wszakże już jej dawno nie mamy. W uśmiech ona tylko brzmi, a w istocie jesteśmy służalcami obcej woli. Powiedzą: rozbierzemy kraj do ostatka. Tym lepiej dla nas będzie. Będziemy bez oddziału z większą częścią braci naszych płakać i cieszyć jeden drugiego, a nie będziemy odtąd siedliskiem intryg Możnowładców, miejscem bez rządu i zamieszania, oraz narzędziem przemocnej woli każdego z sąsiadujących. Powiedzą: Zagubim imię Polaków. Tym lepiej, tym lepiej jest dla nas. Bo z stratą imienia, straciemy razem i pamięć boleśną my, a przynajmniej potomkowie nasi, przeszłego szczęścia i potęgi Polskiej, a teraźniejszej niedoli, upadku i słabości naszej, która jest gorzkim owocem naszej niejedności. Niech JWW. Ambasadorowie raczą zastanowić się na moment. Gdyby ich państwa los był podobny naszemu, musieliby uledz nieuchronnemu nieszczęściu, ale bez podłości żądanej zapewna. Niechże i Polakowi z własnego przeświadczenia dozwolą skonać, gdy już żyć nie możemy, ale skonać szlachetnie i z stałością narodowi niegdyś sławnemu przyzwoitą. Uczy nas historia Święta, iż Piłat zmył ręce, chcąc się oczyścić od winy i dekretował Chrystusa. Ja ani rąk zmywać, ani dekretować niewinnych braci moich nie będę. I dlatego na delegacyą żadną nie pozwalam. Żądam tylko podania stosownej noty do dzisiejszych okoliczności naszych wszystkim Dworom Europejskim, lub czego bardziej życzę jeszcze, wysłania Posłów do różnych Dworów, zgodnie z projektem godnego kolegi naszego JW. Jankowskiego Posła Sandomirskiego. Z powodu podanego projektu przez JW. Sandomirskiego, słyszałem niektórych przeciwnych temu projektowi, mówiących: że nie ustanowić delegacyi, jest to zostawić JWW. Pełnomocników w niemożności negocyowania. Mnie się zdaje, iż nierównie dogodniej byłoby dla stron obydwóch, wchodzić z negocyacyą z całym narodem umiejącym poważać ich szanowny charakter, jak z kilką osobami Delegowanemi. Na dniu wczorajszym dał się słyszeć głos mocny godnego Senatora JW. Biskupa Kossakowskiego za delegacyą, żądając: aby ta delegacya była zwierzchniczą władzą Sejmu. Na pierwszy rzut oka, zdaje się ten projekt być zupełnie dogodnym, i żądaniu sąsiadów naszych, i troskliwości naszej. Lecz w rozważny wszedłszy rozbiór i okoliczności dzisiejszych i skutków z tego czynu wyniknąć mogących, uskutecznienie tego projektu (czego nie daj Boże) słuszną bojaźnią przeniknąć nas powinno. I dlatego, że ustanowienie delegacyi stałoby się już niejakim potwierdzeniem zajętych nam krajów. I dlatego, że w czasie trafiającym się często teraz bezprawiów, mogłaby po zalimitowaniu Sejmu Konfederacya, na wzór wystawionej przysięgi dla Marszałka nie zgodnej z prawami naszemi, upoważnić tę delegacyą, powiększyć jej moc, i utwierdzić to wszystko, co by się jej podobało zrobić na szkodę naszą. Dopraszam się tedy powtórnie przy zakończeniu głosu mojego, podniesienia projektu JW. Sandomirskiego, uskutecznienia jego, i do zwrotu Posłów wysłać się mających do Dworów Zagranicznych, a szczególniej Rosyjskiego zalimitowania Sejmu.
| |||||||||||
![]() |
|
![]() |