Wstęp
Sesje
Mowy
Noty
Projekty
Traktaty
Nominacje
Tabele
Przypisy


Głos trzydziesty

JW. Krasnodębskiego

posła liwskiego,

miany na sesyi sejmowej dnia 29 augusta 1793 roku

Najjaśniejszy Królu, Panie M. Miłł.!

Prześwietne Rzpltej Skonfederowane Stany!

W czasie, w którym nasz dawniejszy lennik, później zwodniczy aliant, a teraz ciemiężyciel, panowniczym i szyderskim rozkazuje nam tonem, grozi i natrząsa się. W czasie, w którym rekomendujący się nam pierwiej, a potem od większości, ale nie ode mnie (bom zawsze był temu przeciwny) zaproszony interwenient, miasto spodziewanej pomocy, staje się przynaglicielem naszym, napędzającym nas do prędszej zguby przez zbliżoną negocyacyą z Prusakiem, o której ani słyszeć nie chciałbym. - W czasie, w którym na dopełnienie nieszczęścia naszego, niektórzy ze śrzodka samychże Polaków nie wstydzą się wyjaśniając zdradziecką swą duszę, przynosić do grona naszego projektów, czyli raczej zyskownej im determinacyi, pociągającej i innych do zbójectwa własnych braci i do rozdarcia wnętrzności matki Ojczyzny. - W tym czasie widząc zdradę popartą silnym przemocy ramieniem, i uwieńczoną chociaż nie sławnym i zbrodniczym, ale głośnym i wielowładnym złotem, a odporną cnotę przeciwiącą się tym jadowitym hydrom bezsilną, zagrożoną, ugnębioną i wyszydzoną, nie zostaje mi, jak tylko płakać i narzekać, żem się urodził w tak nieszczęśliwym czasie, czyli barziej mam rzec, żem się urodził w czasie tak płodnym w przedajne i zdradzieckie dusze. - Żem się urodził Polakiem nieszczęśliwym, czyli raczej Polakiem, którego teraz imię przez winę własnej naszej interesowności, ubiegania się za zyskiem, podłości i niedeterminacyi stało się ohydnym wszędy i godnym wzgardy. - Żem się urodził w kraju pełnym zbrodni, bezrządu intryg i przedajności, a próżnym męstwa, cenienia sławy i cnoty. - Lecz utaiwszy w duszy mojej czucie wstydu, żalu i rozpaczy, gdy widzę się być w obowiązku jako poseł dać w toczącej się materyi zdanie moje teraz, zawiesiwszy te tymczasem, niech wolno mi będzie uczynić jedną wam i sobie uwagę stosownie do myśli pewnego polskiego autora, choć nieco różnemi słowy:

,,Ale od widoku rzeczy publicznej, przystąpmy jeszcze do porównania, stanu szczególnego osób za niepodległością Rzpltej obstających, i tych, którzy orężem obcej przemocy naród w dawną niewolę pogrążyć usiłują; przystąpmy, mówię, do porównania ich między sobą w suppozycyi nawet, że już jak niedawno teraz Moskwa, tak znowu w tym czasie Prusak podbił Polskę i już w niej rządzi. - Polak prawdziwy obstający za sprawiedliwością i porządkiem, po niepomyślnej walce zwyciężony, lecz z honorem, zawsze będzie szukany, głaskany od zwycięzców nawet samych, będzie szacowany od współczesnych, czczony od potomności; będzie miał za pociechę pamięć, że żył w momencie choć krótkim szlachetności narodu polskiego, że był uczestnikiem dzieł, z których się chlubić można. Jadąc za granicę wszędy przyjęty z oklaskiem, widziany z szacunkiem, znajdzie schronienie, pomoc i służbę, nie tylko w miarę swych talentów, ale i w miarę poczciwości, światła i stałości, które okazał w dobrej sprawie. Dobra jego będą wprawdzie może zniszczone i fortuna nadwerężona, ale tego losu równie dozna i Polak podły, Polak zdrajca, służący nieprzyjaciołom Ojczyzny. Ale ten Polak, albo raczej Ex-Polak, który na stracie wolności, na zgubie współobywatelów, na ruinie kraju, na stosach trupów polskich, wybuduje tron dla swojej pychy i ambicyi, czyliż może podchlebiać sobie, aby już kiedy używał czyjej ufności, miłości swoich, szacunku obcych, lub sławy w potomności? Żyjąc odludny, wzgardzony nawet w duszy samychże ciemiężycielów naszych, będzie się otaczał wartami służebnymi, będzie musiał lubić podlące etykiety, bo mu będą zastępowały stratę honoru, będzie musiał wiązać się z ludźmi podłemi, bo uczciwi od niego chronić się będą; nie będzie śmiał zajrzeć w oczy szlachetnego cudzoziemca, a dzieje wszelkie narodów palić zechce, drukować będzie bronił i potomność zawczasu będzie potępiał, wiedząc, że mu nie może być przychylną. Polak cnotliwy broniący teraz Ojczyzny, spędzi potem starość jak najdłuższą w zaciszu domowym, gdzie go przemoc i niewola niewiele dosięgną, spędzi tę starość spokojnie, bez bojaźni niczyjej zemsty, ale kochany od swoich, czczony od wnuków, którzy się jego imieniem zaszczycać będą. Wyrodki narodu żyć będą ustawnie w bojaźni, aby jaka zapalona głowa, jaki zbytni fanatyk, choć dobrej sprawy, nie godził na ich życie, ustawicznie w niebezpieczeństwie istotnym, i w niebezpieczeństwie mniemanym; każdy moment pędząc w utrapieniu i nieufności, ujrzą krewnych i dzieci odrzekających się ich osób i imienia, mających te z regestru przodków i familii, i w starości opuszczeni przeklinać będą zapęd, który już teraz omamieniu przypisywać trudno".

Uczyniwszy takową uwagę, oświadczam się: iż przenosząc powinność nad groźby, cnotę nad zyski, sławę nad życie, ani namowy czyje, ani nakaz przemocy, ani zagrożenie panem M”lendorfem nie wymoże na mnie ani na moment tego, bym nie był zupełnie przeciwnym negocyowaniu jakiemukolwiek z dworem pruskim. Owszem pamiętając oświadczoną nam w notach pomoc Imperatorowej Jejmści celem utrzymania się przy zmniejszonym kraju, żądam wysłania do Petersburga ministrów pacis, prosząc o pomoc chcącym się nam bronić od przemocy pruskiej. Żądam, aby JW. Ambasador jeśli nie chce być nam pomocą, jakeśmy się spodziewali, przynajmniej by zapewnił, że nie będzie przeszkodą biorącym się do obrony. Żądam, aby determinacya oświadczona dawniej JW. Hetmana Kossakowskiego była uskuteczniona, w wyciągnieniu wojska naszego, choć tak teraz uszczuplonego przeciwko Prusakowi. Żądam, aby JW. Hetman i JW. Regimentarz wydali natychmiast ordynans wszystkim pułkom do ruszenia się przeciwko temu strasznemu, którym nam grożą M”lendorfowi. Żądam, by wici na pospolite ruszenie były wydane. Żądam na ostatek i sam chętnie chcący spieszyć na przyjęcie groźnego M”lendorfa raczej śmierci szlachetnej niż życia nie sławnego i niewartego imienia wolnego narodu. Oto jest te moje zdanie, ta żądza, ta prośba najusilniejsza, i od tego zgoła nie odstąpię. Okazując to publiczności, że wolny Polak lękliwym okazać się nie powinien.


Copyright 1998 by Biblioteka Kórnicka PAN and Centrum Elektronicznych Tekstów Humanistycznych