![]() |
|
![]() | |||||||||
Kazimierza Plichty Posła Ziemi Sochaczewskiej na sesyi w Grodnie dnia 30 Julii 1793 roku miany Najjaśniejszy Królu Panie Mój Miłościwy! Najjaśniejsze Sejmujące Rzczypospolitej Stany! W pośrzód najokropniejszych na Ojczyznę zamachów i klęsk, możeż być opłakańsza Posła, to jest w dzisiejszych czasach narodu reprezentanta kondycya. Jeśli poczciwy broni sprawy publicznej wystawiony na prześladowania i zniszczenia, jeśli ulegający i obcej powolny woli, własne sumnienie wypowiada mu wojnę, a sława i honor wieczny z nim czyniąc rozbrat, na wzgardę go i ohydę i u swych, i w potomności wystawia. Dzięki najwyższemu, iż dał mi duszę dość mocną, iżbym na moment nie wahał się w świętej mej powinności reprezentanta. Raz na zawsze, wzięta ode mnie, od nikogo nie dependująca determinacya, raczej przepaść, z ubogim majątkiem i familyą, niżeli zezwolić na zhańbienie i ruinę Ojczyzny kieruje moim sposobem myślenia, i nie będzie nigdy o moim powiedziano imieniu, iż znalazł się w nim taki, co na rozszarpanie swojej zezwolił Ojczyzny. W takim będąc uczuciu, i dawszy już raz dowód w tej Izbie, iż wolałem się ryzykować na wszystko, aniżeli ulec pogróżkom i przemocy, zapewnem nie podpadnę podejrzeniu, iż i w drugiej okoliczności zmienię mój sposób myślenia. A kiedy odmówiłem żądaniu Moskwy, tej jedynej potencyi, od której ścisłej przyjaźni zawisła Polski egzystencya, której gdybyśmy byli nie obrazili, doszlibyśmy dziś może do szczytu sławy i potęgi, która, więcej powiem, przez złamane od nas traktaty, miała, ale tylko przezorne prawo mszczenia się nad nami, chociaż z uszczerbkiem wspaniałości Wielkiej Katarzyny. Jeżeli mówię pomimo tych wszystkich konsyderacyi, wręcz byłem niesprawiedliwym, podług przekonania i rozumienia reprezentanta dworu petersburskiego pretensyom, zapewne nigdy nie zezwolę na nieprawe dworu berlińskiego żądania, który wniósłszy się na zgubie Polski, złamawszy wszystkie z nią alianse i traktaty podczas zeszłego Sejmu, podstępnością swego ministra, zniechęciwszy nas i zchyliwszy ku wyzuciu się z gwarancyi Wielkiej Katarzyny, wplątawszy nas z nią w wojnę, stał się na koniec zguby naszej ostatniej przyczyną, proponując traktat podziału. Śmiało tu więc i wręcz oświadczam, iż na zawsze jestem i będę dworowi berlińskiemu przeciwny. Lecz zostając w tym sprzeciwieństwie, zawaruj Boże, bym miał kogo prześladować o jego sposób myślenia, znając każdego panem onego. Dał Bóg każdemu sumnienie, to jest wewnętrznego świadka, stróża i postrzegacza jego czynności, to jest największym każdego prześladowcą, lub chwalcą jego czynności. Jeśli zatem na każdym z was, JWW. Koledzy, nie przywłaszczam sobie sądu za jego sposób myślenia, który Bogu, sumnieniu i publiczności zostawiony, tym bardziej nie podniosę nigdy prześladowniczego mojego głosu przeciwko tobie miłościwy Królu, Królu, który dlatego że wyższy nad nas wszystkich jesteś, nie przeto mniej od nas wszystkich czujesz nieszczęścia krajowe, lecz owszem wszystko cię mocniej, niż nas dotykać może i powinno. Najzawziętszy twój nieprzyjaciel nigdy ci nie odmówi czułości twej duszy, i życzliwości dla kraju. Bolejesz więc wewnątrz, a bolejesz bardziej nad wszystkich, patrząc na nieszczęścia tej ukochanej Ojczyzny, która cię wszystkim, co posiadasz, obdarzyła. Nie tylko więc wzięcie życia na jej łonie, lecz wdzięczność cierpieć ci każe, na upadek twojego dobroczyńcy. Kto cierpi i boleje nad czyim losem, nie szukaż wszelkich do jego ratunku sposobów, tak i ty pewnie Miłościwy Panie czyniłeś, i znać, żeś musiał stracić nadzieję o wszelkiem innym sposobie pomożenia twojej Ojczyźnie, kiedy tak postępujesz jak dzisiaj, nie obwiniam cię tedy, lecz ubolewam nad nieszczęśliwym twym stanem i panowaniem, który pomimo najlepszych twych chęci, ulec musisz okolicznościom, dla odwrócenia większego ucisku. Kto wie nawet, czyliby nie był inny sposób postępowania, gdyby inne okoliczności poprzedziły i towarzyszyły naszemu sejmowi, gdyby gwałt potencyów, dybiących na naszą zgubę, przewodnicząc sejmikom, nie był się przeniósł do naszego sejmu. Rozumiem: że nie podpadnę podejrzeniu o niewczesnym podchlebstwie, oświadczywszy to, coście słyszeli. Kto się wystawia na prześladowania obcej przemocy, nie zwykł się podlić nieprzyzwoitym bezsilnemu kadzidłem. Wnoszę zatem do was, Najjaś. Stany, me prośby: iżbyście opłakując nieuchronne Króla i Ojczyzny nieszczęście, nie powiększali urąganiem ich niedoli. Cóżby to była za postać naszej Izby, gdybyśmy prześladowaniu wzajemnemu nasze poświęcili usta; ratujmy się wspólnie, lecz wśrzód zawziętości, jednych przeciw drugim, zgubę tylko prędszą przyśpieszyć możem Ojczyźnie.
| |||||||||||
![]() |
|
![]() |