![]() |
|
![]() | |||||||||
Wincentego Gałęzowskiego posła lubelskiego Po podanych notach od Dworów Petersburskiego i Berlińskiego w czasie sejmu w Grodnie 1793 roku miany Czujesz pewnie, Królu, i znasz jaki jest stan rzeczy dzisiejszych. Dałeś to poznać pozostałej cząstce narodu, wzywając je na to miejsce. Przekonałyście równie i wy, Najjaśn. Rzpltej Stany, gdyście zgromadziły się w tym jedynie celu, aby zaradzić i położyć tamę wszystkim nieszczęściom, które nas otaczają. Któż jest bez wątpienia taki, który by nie czuł i nie znał, patrząc na tak smutny obraz Rzpltej, gdzie skarb wyniszczony, wojsko rozproszone, kraj podzielony, obywatel ledwo nie z majątku wyzuty. Polak dawniej straszny, celem prawie wszystkich w Europie Dworów, dziś objektem największej wzgardy, dziś wystawiony oku publicznemu na największą hańbę, tak dalece, iż ledwo nie każdy radby się zaprzeć imienia Polaka. Szczęśliwa niegdyś Polska w stanowieniu sobie praw, dzisiaj inną już bierze na się postać, dzisiaj z udzielnej w podległą zmieniać się musi, dzisiaj tyle jest mocna stanowić, ile obca dozwoli ręka, tyle dogodne dla siebie, ile służyć mogą sąsiedzkim okolicznościom, tyle trwałe, ile do utrzymania ich systemmatu będą potrzebnemi. Komuż winę tego nieszczęścia, tej przyczyny klęski? Dzielmy je między przodków naszych i nas samych. Pierwszych wina, iż ci nie znając potrzeb krajowych, myślili, aby im tylko było dobrze, nie patrząc, co jest duszą każdego państwa, w tym nas bezsilności zostawili stopniu. Drugich, iż tej rany, która całe ciało Rzpltej zaraziła, nie starali się uleczyć, a gojąc ją po części, ostatni, bo śmiertelny cios przez niezgodę, nieufność i podłość zadali. Straciliśmy już w oczach Europy jestestwo, które niegdyś imię Polaka sławnym, czczonym i poważnym czyniło. Usiłowali nam kraj zabrać, i dopełnili zamiarów swoich, w skutku dla nas najokropniejszym. Usiłują jeszcze wystawić charakter narodu najczarniejszy, przez legalizowanie i dobrowolne przyznanie tych krajów, które z powodów samym tylko sąsiadom wiadomych, są nam zabrane. Wniesiona delegacya do ułożenia traktatu, tworzy mię smutnym obrad naszych i skutków do sejmu 1775. roku podobieństwem. Okrywając się pod ów czas naród wieczną hańbą, rozumiał, iż oswobodzi kraj, zabeśpieczy resztę, i że w tej reszcie może być silnym, rządnym i użytecznym. I w istocie samej, zapewniały sąsiadujące Potencye trwałe i nigdy nienaruszone possesye, jakie w ograniczeniu zostawać miały od ostatniego traktatu. Jakiż widziemy teraz skutek? Gdzie jest świętość praw? Gdzie powaga? Jakie beśpieczeństwo? Na czem się gruntować będziemy, kiedy święte traktaty, które najmocniejszą twierdzą wszystkich być winny państw, te przez tychże złamane zostały. Któż z nas będzie taki, który by pozwalał na delegacyą i ratyfikacyą tej ziemi, która nam bez nas jest wzięta, kto taki się znajdzie, który by oddawał dobrowolnie te kraje, które hojnym krwi wylewem przodków naszych nabyte zostały? Próżne może usiłowania nasze, próżny zapał czułości naszej, gdy obok jej wystawić przychodzi już wyniszczony lud, już słabość siły krajowej, jeżeli jeszcze nie będzie narodu, którego by los Polski, choć nie dla Polski, to dla nich samych (aby równej w czasie nie popadli kolei) interesował, który by o naszą upomniał się krzywdę. Lecz czyliż dla tego winniśmy chybiać powołania naszego? Dopełnienie tego czyliżby nie truło spokojności naszej? Mógłżeby kto większą spełnić tyranyą na własnej osobie? Razić mocniej serca czułością przejęte? Mógłżeby kto bardziej uniżyć duszę Polaka zawsze wspaniałą, a nigdy dumie obcej nie poświęconą. Co wszystko, każdy byłby winien sam sobie, gdyby wbrew swemu przekonaniu, swemu czuciu, swoim szedł prawom? Z tych ja względów, stojąc przy traktatach, mam prawo upomnieć się jako o własność swoją, i dla tego na żadną delegacyą ani ratyfikacyą nie pozwalam. Może to być (czego jednak głosy zacnych kolegów spodziewać się nie każą), iż nastąpi delegacyą i że przemocy punktu tego śladu trudno będzie zostawić. Lecz czyż jej wzrok roztropności do tego momentu nie spostrzegał? I jeżeli nastąpi, oświadczam, iż nic to praw twoich narodzie, do twojej własności nadwerężać nie może. Pójdziesz tąż samą drogą (jeżeli zajaśnieje jaki promień szczęścia nadziei) jaką ci też wskazują teraz Potencye.
| |||||||||||
![]() |
|
![]() |