Prace ofiarowane Profesorowi Jerzemu Wisłockiemu
pod red. Adama Bieniaszewskiego i Rafała T. Prinke

Katarzyna Wrzesińska

Artyści polscy w Rzymie 1872-1902

Wersja 1.0.0 z dnia 12.10.1998 r. 

[ilustracje]

W XIX w. Włochy nie posiadały żadnego znaczącego ośrodka kształcącego artystów. Rolę tę przejęła po nich Francja, przede wszystkim Paryż. Rzym został zepchnięty na drugi plan, nawet wystawy sztuki odbywały się raczej we Florencji i Mediolanie. Mimo to był nadal miejscem spotkań, niejednokrotnie dłuższych pobytów malarzy i rzeźbiarzy z różnych stron świata, także z Polski. Wszystkich przyciągała tutaj specyficzna atmosfera Wiecznego Miasta, w którego starożytnym dziedzictwie szukano inspiracji i natchnienia. Nie bez znaczenia były też korzystne warunki do pracy, jakie znajdowali w Rzymie artyści sami określając je rajem. "Mieli tu oni w przepięknym otoczeniu (...) pracownie, modele, materiały, środki i personel pomocniczy (zwłaszcza dla rzeźbiarzy) w obfitości i za bezcen. Życie było tanie, wino doskonałe, a przy tym Rzym był wcale dobrym rynkiem zbytu" [1].

Nie wszyscy przyjeżdżali do Rzymu z myślą o wieloletnim pobycie. Często jednak przedłużali studia, urzeczeni atmosferą miasta odkładali termin wyjazdu, by w rezultacie osiedlić się tam na stałe. Niemcy, Francuzi, Hiszpanie oraz Polacy stanowili odrębne kolonie, lecz jednocześnie wspólnie tworzyli międzynarodową społeczność artystyczną, która przydawała miastu charakterystycznego kolorytu. "Artyści czuli się jak u siebie w domu. Przychodzili w południe do w roboczych bluzach, a rzeźbiarze i w papierowych czapkach na głowach. Najbarwniejsze pochody i najhuczniejsze zabawy (...) urządzali artyści. Lubił ich lud rzymski, bez względu na to czy byli to Włosi czy cudzoziemcy [2].

Polscy artyści w XIX-wiecznym Rzymie, choć liczebnie stanowiąc grupę niewielką, trwale zaznaczyli swą obecność w Wiecznym Mieście. Jednocześnie poprzez swą twórczość przekazali społeczeństwu polskiemu cząstkę starożytnego dziedzictwa, wspólnego wszystkim narodom Europy. Przebywając z dala od kraju, który nie posiadał wówczas własnej państwowości, nie zapominali o własnym pochodzeniu i hojnie obdarowywali ojczyznę dziełami własnych rąk. Mimo pewnych prób w tym kierunku, nie stworzyli nigdy zwartej, zorganizowanej kolonii polskiej, żyli w rozproszeniu, każdy w swej pracowni. Mieli jednak ulubione miejsca spotkań, ścieżki przetarte z dawna przez swoich poprzedników.

Trudno jest wyznaczyć jakiekolwiek cezury w życiu tak specyficznego środowiska, jakie stworzyli polscy artyści w Rzymie. Żadne bowiem z wydarzeń politycznych ani w Polsce, ani we Włoszech, w które tak obfitował wiek XIX, nie wywarło znaczącego wpływu na życie i kształt tamtejszej artystycznej kolonii polskiej. Niewątpliwie jednak egzystencja jej uległa ożywieniu w latach 1872-1902 dzięki malarzowi Henrykowi Siemiradzkiemu [3]. Przybył do Rzymu po ukończeniu Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu jako jej stypendysta i już na stałe pozostał w Wiecznym Mieście. Nie miejsce tu oczywiści na ocenę jego dorobku, czy któregokolwiek z innych artystów polskich przebywających w tym okresie w Rzymie. Trzeba jednak stwierdzić, że Siemiradzki, któremu krytyka oraz prasa polska i włoska nie szczędziły pochwał [4], był wielką indywidualnością artystyczną a przy tym człowiekiem, którego cechy osobowości zjednywały mu przyjaciół. Stąd też, w latach 1872-1902, willa Siemiradzkiego w Rzymie przy via Gaeta (dziś już nieistniejąca) stała się kolejnym obok, Caffe Greco miejscem, gdzie schodzili się polscy artyści by podyskutować i o sztuce i o sprawach polskich, jak również szukać wsparcia czy rady.

Henryk Siemiradzki cieszył się wielką sławą i poważaniem wśród współczesnych, zarówno znawców sztuki, jak i przeciętnych jej odbiorców. W 1880 r. dostąpił zaszczytu mianowania na członka rzymskiej Akademii św. Łukasza. Już wcześniej tytuł taki nadały mu inne akademie, m. in. petersburska, berlińska i sztokholmska. Dzieła Siemiradzkiego znalazły się na niemal całym świecie. Chętnie nabywali je Amerykanie i Anglicy, zatrzymujący się podczas swych podróży w Rzymie. Zamawiały je muzea włoskie i kościoły. Obrazy tego artysty trafiały w znacznej ilości do Polski. Były niejednokrotnie nabywane przez prywatnych kolekcjonerów. Malował również na specjalne zamówienia (np. słynne kurtyny dla teatrów w Krakowie i Lwowie) [5]. W 1879 r. Siemiradzki podarował, rodzącemu się w krakowskich Sukiennicach Muzeum Narodowemu, Pochodnie Nerona (znane też pod tytułem Świeczniki chrześcijaństwa), obraz spośród wszystkich jego dzieł cieszący się największym chyba rozgłosem i uznaniem [6]. Warto tutaj dodać, iż wcześniej bo w 1876 r. płótno to, rozpoczynając swój triumfalny pochód po miastach Europy, zostało wystawione w Akademii św. Łukasza. Dochód z wystawy, zgodnie z pragnieniem artysty, przeznaczono na budowę "pałacu wystawy artystycznej" w Rzymie - Palazzo delle Espozisioni, który wzniesiono w latach 1878 - 1882 [7].

Jako wychowanek Akademii petersburskiej Siemiradzki cieszył się też znaczną popularnością w ówczesnej Rosji. Często więc nadchodziły zamówienia z Petersburga. Interesował się twórczością polskiego artysty car Aleksander III, który zakupił namalowane w 1889 r. płótno Fryne w Eleusis. Również Muzeum Narodowe w Moskwie zakupiło jego dzieła: Spalenie Rusa i Ofiary wojowników Światosława. Z Rosji nadchodziły także zamówienia prywatne [8].

Nie sposób omówić w ramach krótkiego szkicu, którego celem ma być zarysowanie obrazu życia polskiego środowiska artystycznego w Rzymie, całokształtu twórczości Henryka Siemiradzkiego. Powyżej wymienione dzieła to zaledwie cząstka jego dorobku. Należy podkreślić, że twórczość Siemiradzkiego nierozerwalnie związana była z Rzymem, nie tylko ze względu na tematykę płócien lecz także poprzez fakt, iż w mieście tym artysta osiadł na stałe. Najpierw sam a później wraz z rodziną, zajmował pracownię i mieszkanie przy via Margutta, niedaleko od Piazza del Popollo. Z początkiem lat 80-tych mógł pozwolić już sobie na rozpoczęcie budowy własnego domu przy via Gaeta, w prawie niezamieszkałej podówczas jeszcze dzielnicy. Marian Gawalewicz, bliski przyjaciel Siemiradzkiego, tak opisywał ukończoną w 1883 r. budowlę: "Tę samą wytworność, estetyzm, dobry smak, które cechowały jego obrazy, miała i fizjonomia jego domu zewnątrz i wewnątrz; odczuwało się je w atmosferze nieobszernych, ale z wielkim gustem urządzonych komnat, w olbrzymiej, doskonale oświetlonej pracowni (...), w przyjęciu (...) przybyłych gości, którzy po przekroczeniu tej klasycznej willi mieli od razu złudzenie, że się znajdują znów nad Wisłą, nie nad Tybrem" [9]. Stąd też, dzięki atmosferze polskości jaką stworzyli w swoim domu państwo Siemiradzcy (żoną artysty była Maria z Prószyńskich), niemal wszyscy Polacy nawet ci, którzy jedynie przejazdem bawili w Rzymie, odwiedzali ich chętnie. Jako dzień przyjęć ustalono czwartek. Słychać było wtedy gwar rozmów prowadzonych w różnych językach: polskim, francuskim, włoskim. Ale i w inne dni przychodzili do Siemiradzkiego znajomi, przyjaciele, przyjezdni goście w tym także i cudzoziemcy [10].

Willę przy via Gaeta odwiedzali ludzie różnych zawodów, przedstawiciele wszystkich sfer społecznych. Kilkakrotnie zaszczyciła Siemiradzkich swą osobą królowa Małgorzata, żona Huberta I. Gościli tam również Henryk Sienkiewicz, Ignacy Paderewski, kardynał Albin Dunajewski [11]. Stałymi bywalcami byli dziennikarze, korespondenci gazet, literaci - polscy i włoscy.

Szczególnej wartości dom Siemiradzkiego nabrał dla polskich artystów z dawna osiadłych w Rzymie, którzy przyjaźnili się z jego właścicielem, jak rzeźbiarze Wiktor Brodzki i Pius Weloński, malarze Aleksander Stankiewicz, Henryk Cieszkowski, Stefan Bakałowicz. Również młodzi początkujący artyści, w których życiu Rzym był jedynie kolejnym etapem studiów, darzyli Siemiradzkiego szczerą sympatią a on "niejednemu podał dobrą radę i wskazał drogę w sztuce a czynił to z wyszukaną grzecznością, bez ironii i goryczy. (...) a jeżeli proszony o zdanie musiał je wyrazić krytyką, czynił to zawsze w słowach tak uprzejmych, że nikogo nią nie dotykał" [12].

Dążenie do stworzenia zwartej i zorganizowanej kolonii malarzy i rzeźbiarzy polskich osiadłych w Rzymie ożywało stale. Szczególnie popierał je Aleksander Stankiewicz, najstarszy z ówczesnego grona artystów polskich, który przybył do Rzymu już w 1848 r. i zmarł tam około roku 1890 [13]. Planowana konsolidacja środowiska polskiego miała na celu nie tylko ożywienie życia towarzyskiego ale przede wszystkim poparcie młodszych talentów oraz ułatwienie sprzedaży obrazów czy rzeźb, pomoc finansową w trudnych życiowo sytuacjach [14]. Projekt ten nie doczekał się jednak realizacji. Mimo to Siemiradzki, w miarę własnych możliwości, starał się prowadzić tego rodzaju działalność. Dwa razy w roku w willi przy via Gaeta gromadzono się z powodu szczególnych okazji: świąt Bożego Narodzenia, które Siemiradzccy obchodzili wąskim gronie stałych przyjaciół, przede wszystkim polskich artystów oraz Wielkanocy, kiedy w pierwsze święto przyjmowali większy krąg znajomych - prawie całą kolonię polską, a także przyjezdnych Polaków. W 1899 r. specjalny korespondent "Kraju" wśród wielu gości państwa Siemiradzkich wymienił m. in.: hrabiego Juliusza Dzieduszyckiego, hrabinę Barbarę Kwilecką z rodziną, księdza Pawła Smolikowskiego - Zartwychwstańca oraz Wiktora Brodzkiego i Teodora Axentowicza [15].

Polscy artyści stworzyli więc stały krąg przyjaciół rodziny Siemiradzkich. Spośród nich Wiktor Brodzki był jednym z najstarszych. Przybył do Rzymu już w 1855 r. Podobnie jak Siemiradzki i on również ukończył petersburską akademię z wyróżnieniem. Zajął pracownię przy Corso Vittorio Emanuele i szybko uzyskał duży rozgłos. Przede wszystkim zamawiano u niego nagrobki, pomniki, rzeźby religijne i dekoracyjne oraz portrety. Swe pomysły niejednokrotnie powtarzał na zamówienie nawet po kilkadziesiąt razy. Rzeźbił popiersia wybitnych Polaków m. in. Mickiewicza, Kochanowskiego, Kopernika. Nie stronił również od tematyki antycznej. Szereg jego dzieł pochodzących przede wszystkim z darowizn, bądź zakupionych - wykonywanych na prywatne zamówienia - znalazło się w Polsce, gdzie zresztą często swe prace wystawiał, głównie w Krakowie i Warszawie. Czuł się bardzo związany z ojczyzną, to też wiele rzeźb ofiarował do zbiorów krajowych: krakowskich i poznańskich [16].

Niemal całe życie Brodzki poświęcił, prócz rzeźby, innej pasji - wynalezieniu sposobu sterowania balonami. Będąc już śmiertelnie chory najwięcej smucił się, jak pisano, iż nie udało mu się dokonać wynalazku i że skonstruowany do prób balon, wraz z aparatem sterującym własnego pomysłu, bezczynnie schowany leżał w wynajętym pomieszczeniu. Niezrealizowanym jego marzeniem była podróż balonem z placu del Poppolo na Forum Romanum [17]. Mimo dziwactw cieszył się szacunkiem wśród Polaków, rzadko więc omijano jego mieszkanie - "(...) rad był bardzo, kiedy go dawniejsi znajomi, wracający do Wiecznego Miasta, lub nowi przybysze odwiedzali. Wtedy, póki był zdrów, prowadził do pracowni i lubił rozmawiać" [18]. Wieczorami wędrował po restauracjach i kawiarniach, gdzie zwykli byli gromadzić się polscy artyści. Przede wszystkim jednak wstępował do Cafe Greco przy via Condotti. Było to drugie, obok domu Siemiradzkiego, stałe miejsce, gdzie na długotrwałych dysputach pośród innych narodowości, spotykali się Polacy. Kawiarnia stanowiła "w swoim rodzaju, mimo pewnego zmodernizowania, także zabytek Starego Rzymu, z białymi ścianami, ubranymi w nieudolne freski rzymskie, trochę duszny, nie bardzo czysty, ale z tym wszystkim dość estetyczny, jak wszystko co żyje i oddycha w Rzymie" [19]. Tam gdzie siadywali Polacy wisiał na ścianie portret Mickiewicza pędzla Edwarda Okunia, przez niego darowany w 1899 r. dla przyjaciół artystów.

Prócz stałych bywalców, Cafe Greco odwiedzali także Polacy bawiący w Rzymie przejazdem. Warto tu m. in. wspomnieć o tak wybitnych jak Cyprian Kamil Norwid, Józef Ignacy Kraszewski czy Teofil Lenartowicz. Dla Sienkiewicza Henryk Siemiradzki oraz Pius Weloński pełnili rolę przewodników po starożytnej części Rzymu. Późniejszy autor Quo vadis wspominał polskich artystów napotkanych w Cafe Greco, pisał także o ich planach: "W ostatnich czasach powstała między nimi myśl założenia czytelni i towarzystwa, które by mogło ściągnąć wszystkich ziomków w Rzymie zamieszkałych [20].

Ten pomysł, choć na krótko, został jednak zrealizowany w końcu lat 90-tych XIX w., kiedy to powstało Koło Polskie z biblioteką i czytelnią w Cafe Greco. Składka członkowska nie była wysoka. Do dyspozycji chętnych pozostawało kilkadziesiąt książek oraz polskie gazety, które przesyłały redakcje pism za darmo bądź ze zniżką [21].

Kilkuletni okres działalności biblioteki i czytelni nie wywarł znaczącego wpływu na życie kolonii polskich artystów. Nadal spotykali się oni raczej w niewielkich grupkach, starsi skupiali się wokół Siemiradzkiego oraz Brodzkiego. Do nich zaliczyć należy Henryka Cieszkowskiego, który osiadł w Rzymie na stałe już w 1858 r. Malował przede wszystkim pejzaże przedstawiające Rzym i jego okolice, głównie rzymską Kampanię. Obrazy chętnie nabywali handlarze, sprzedając je najczęściej do Anglii i USA. Kilkakrotnie, począwszy od lat 60-tych, wystawiał swe dzieła w Krakowie i Warszawie. Współcześni Cieszkowskiemu oceniali go jako jednego z symatyczniejszych kompanów. Zawsze pozostawał wierny gronu rodaków i prawie codziennie, pomimo wytężonej pracy, znajdował czas na wspólne dyskusje w swojej pracowni bądź w Cafe Greco, czy u Siemiradzkich. Był więc lubiany i poważany przez przyjaciół a tylko ci, którzy nie znali Cieszkowskiego bliżej uważali go za skrytego i niechętnego rozmowom. Poza wieczornymi spotkaniami prowadził w zasadzie bardzo ascetyczny tryb życia, pochłonięty był swoja twórczością. Prócz sztuki, której się całkowicie oddał, wszystko inne "(...) tak głęboko na dnie duszy spoczywało, że nie łatwo je było stamtąd wydobyć [22]. Zmarł w 1895 r. pozostawiając w swej pracowni kilkanaście obrazów i szkiców. Spuścizna po nim zajęli się przyjaciele - Siemiradzki i rzeźbiarz Teodor Rygier - odsyłając prace Cieszkowskiego Warszawskiemu Towarzystwu Sztuk Pięknych, by zajęło się ich sprzedażą. Uzyskane pieniądze miały uzupełnić fundusz przeznaczony na zakup miejsca na grób, Cieszkowskiego. Tymczasowo pochowano go bowiem we wspólnej mogile [23].

Z artystów polskich na stałe osiadłych w Rzymie, których wiązała z Siemiradzkim przyjaźń, najdłużej żył Stefan Bakałowicz, zmarł bowiem około 1936 r. Trafił do Rzymu również jako stypendysta petersburskiej Akademii Sztuk Pięknych. Malował małe płótna: portrety, kompozycje rodzajowe, sceny historyczne z dziejów Grecji, Rzymu i Egiptu. W późniejszym okresie twórczości tworzył także pejzaże. Jego prace cieszyły się dużą popularnością w Rosji, gdzie często wystawiał i znajdował wielu nabywców. W Warszawie pierwsza ekspozycja obrazów Bakałowicza odbyła się w 1903 r. [24] Spędziwszy ponad 50 lat życia w Rzymie, ożeniony z Włoszką, mało udzielał się towarzysko. Często bywał jedynie u Siemiradzkiego, a jego śmierć odczuł boleśnie. Pomimo iż nie szukał kontaktu z Polakami pracował dla Polski, "aby pędzlem szerzyć imię swej ojczyzny". Współczesna Bakałowiczowi prasa polska pisała o artyście niezwykle pochlebnie, chwaląc jego talent, znajomość życia starożytnego i staranność w wykańczaniu najmniejszych nawet detali obrazu [25].

Spośród przyjaciół Siemiradzkiego należy jeszcze wspomnieć dwóch rzeźbiarzy - Piusa Welońskiego, który przebywał w Rzymie w latach 1878-1898, a później osiadł w Warszawie oraz Teodora Rygiera, który zamieszkał w stolicy Włoch w 1888 r. i zmarł tam w roku 1913. Właśnie Rygier, jeszcze za życia Siemiradzkiego, podjął kolejną próbę skonsolidowania artystów polskich. Dzięki jego agitacji rozpoczęto zbiórkę pieniędzy na fundusz założycielski polskiej Szkoły Sztuk Pięknych w Rzymie. Jednak i ten projekt nie doczekał się realizacji, a zebrana suma przekazana została krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych [26].

Brak prężnego ośrodka skupiającego polskich artystów oczywiście nie wpływał hamująco na ich napływ do Rzymu. Jednakże nie sposób objąć wszystkich tych, którzy w omawianym okresie, krócej lub dłużej, zatrzymali się w tym mieście. Należy jeszcze choćby wspomnieć o kilku spośród tych, których prace pozostały widomym świadectwem obecności Polaków w Rzymie. Niektóre przeznaczone dla tego miasta do dziś się tam znajdują. Zapewne kontrowersyjnym twórcą był rzeźbiarz Tomasz Oskar Sosnowski (zmarł w Rzymie w 1888 r.). Obok bowiem pochlebnych opinii na temat jego prac spotkać można i zdecydowanie krytyczne. Interesująca jest wzmianka we wspomnieniach Antoniego Madeyskiego - również rzeźbiarza, który co prawda przybył do Rzymu w 1898 r., a więc już po śmierci Sosnowskiego ale czerpał informacje od przyjaciół artystów z dawna tam osiadłych. Należy sądzić, że na ich podstawie oraz według własnych upodobań taką wyraził opinię na temat Sosnowskiego i jego twórczości: "(...) oddał się rzeźbie z pasja i poświęceniem, żyjąc w pracowni jak asceta. Niestety miłość dla sztuki nie łączyła się w nim z większym talentem. Jego rzeźby zimne i sztywne, były często całkiem nieudolne" [27].

Antoni Madeyski nie wszedł do kręgu bliskich znajomych Siemiradzkiego. I jemu jednak nie obca była idea zjednoczenia środowiska polskich artystów. Wytworna pracownia Madeyskiego przy via Flaminia stała się salonem, w którym - zwłaszcza po śmierci Siemiradzkiego i rozpadzie Koła Polaków w Cafe Greco, ogniskowało się życie polskie. Schodzili się tam artyści literaci, intelektualiści. Madeyski był gorącym patriotą, działał na rzecz odzyskania przez Polskę niepodległości, starał się udzielać pomocy polskim działaczom politycznym we Włoszech i Francji. Jako rzeźbiarz był artystą wziętym i sławnym. W jego twórczości przeważała tematyka polska. Miał wielu przyjaciół pośród Polaków osiadłych w Rzymie, silne więzy łączyły do z Aleksandrem Gierymskim, który z przerwami spędził w Rzymie kilkanaście lat. Po jego śmierci w 1902 r. Madeyski wykonał nagrobek na cmentarzu Campo Verano [28].

Warta choćby krótkiej wzmianki jest postać Ignacego Romana Postępskiego. Należał on do starszego pokolenia malarzy. Przybył do Rzymu z początkiem lat 40-tych XIX w., jeszcze przed Stankiewiczem i Brodzkim.. Madeyski wspominał, iż Postępski nie czuł się związany z ojczyzną. Opinia ta nie wydaje się być słuszna. Postępski brał udział w powstaniu listopadowym, a następnie - osiedliwszy się już w Rzymie - w 1848 r. wyjechał do Paryża, by tam uczestniczyć w Wiośnie Ludów. Fakty te świadczą raczej o czynnej postawie malarza wobec problemów kraju. Jego najstarszy syn, sławny chirurg Paweł Postemski, odwiedził Polskę, a także niektóre swe artykuły naukowe opublikował po polsku. I. R. Postępski pochowany został w 1878 r., jak większość polskich artystów, na cmentarzu Campo Verano. Na grobowcu umieszczono napis: "Polak, żołnierz za Ojczyznę, malarz w tułactwie". Spuściznę po nim, rozproszoną po całym niemal świecie, tworzyły obrazy o tematyce religijnej, głównie kopie sławnych mistrzów chętnie nabywane przez cudzoziemców. Znanych jest także kilka obrazów ołtarzowych pozostałych w Polsce i na Ukrainie, a pochodzących z darów Branickich, którzy wspomagali Postępskiego w Rzymie [29].

Życie środowiska artystycznego w Rzymie toczyło się utrwalonym rytmem. Treścią każdego dnia była przede wszystkim praca, niekiedy przysparzająca tytułu do sławy, czasami nie przynosząca laurów - jedynie czysto zarobkowa, dla zapewnienia minimum egzystencji. Dopełnienie stanowiły wspólne spotkania, rozmowy w Cafe Greco i u Siemiradzkich. Lato artyści spędzali w większości poza Rzymem, by uniknąć uciążliwych upałów panujących w mieście. Ale chwile te nie dla wszystkich były wolne od pracy.

Henryk Siemiradzki również często wyjeżdżał z Rzymu, poza nim spędzał wakacje z rodziną. Lubił przebywać w Strzałkowie pod Radomskiem we dworze, który nabył w 1884 r. Tam też zmarł w roku 1902. Pochowany został pierwotnie na Powązkach w Warszawie, a rok później odbył się jego powtórny uroczysty pochówek na krakowskiej Skałce [30]. W dwa lata po śmierci Siemiradzkiego zmarł Wiktor Brodzki. Jego pogrzeb na Campo Verano, gdzie pochowany został we wspólnym grobie z Aleksandrem Gierymskim, zgromadził wiernych mu przyjaciół Polaków. Wśród wielu wieńców złożony został i od syna Siemiradzkiego z szarfą: "Leon Siemiradzki swemu ojcu chrzestnemu" [31].

Dla Polski podzielonej między zaborców także i artystyczna działalność Polaków poza jej granicami posiadała znaczenie, którego nie można nie docenić. Prasa polska na bieżąco donosiła o ich osiągnięciach, z dumą przytaczała fragmenty z gazet włoskich, relacje z wystaw, na których pojawiło się choćby jedno nazwisko polskie. Sami artyści polscy, o czym już wyżej wspomniano, dumni byli ze swego pochodzenia, podkreślali przynależność do narodu polskiego i nie były to rzadkie przypadki, kiedy całkowicie bezinteresownie darowywali swe dzieła muzeom polskim.

Po śmierci Siemiradzkiego i Brodzkiego artystyczna kolonia polska uległa rozbiciu. Nie pozostał nikt ze starszego pokolenia malarzy i rzeźbiarzy, a młodsi nie zastawszy już w miarę zorganizowanego środowiska, czy osoby tak jak Siemiradzki skupiającej wokół siebie artystów, żyli w rozproszeniu, nie podejmując już prób, powrotu do dawnych tradycji.


Przypisy 

[1] A. Madeyski, Artyści polscy w Rzymie (Garść wspomnień), "Sztuki Polskie", 1930, T. VI, s. 1.
[2] Ibidem, s. 2.
[3] Postać H. Siemiradzkiego doczekała się kilku monografii. Należy wymienić tu przede wszystkim najwcześniejsza pracę S. Lewandowskiego, Henryk Siemiradzki, Warszawa - Kraków 1904 oraz J. Dużyka, Henryk Siemiradzki. Opowieść biograficzna, Warszawa 1986.
[4] Polska bibliografia sztuki 1801-1944, t. I., Malarstwo polskie, oprac. J. Wiercińska, M. Liczbinska, Wrocław 1976, s. 201-220.
[5] M. Gerson-Dąbrowska, Polscy artyści. Ich życie i dzieła, Warszawa 1926; O., Nasi artyści w Rzymie, "Tygodnik Ilustrowany 1893, nr 177, s. 310-311; W. Wdowiszewski, Kurtyna Teatru Krakowskiego, "Czas", 1894, nr 84.
[6] Opis uroczystości związanych z przekazaniem obrazu znajduje się m. in. u S. Lewandowskiego, op. cit., s. 62.
[7] J. Dużyk, Henryk Siemiradzki. Życie i twórczość, Wrocław 1984, s. 18.
[8] Z pracowni Siemiradzkiego w Rzymie, "Kłosy", 1899, nr 14, s. 10.
[9] Wypowiedź Gawalewicza cytuje S. Lewandowski, s. 124; zob. też O., op. cit.; Pracownia Siemiradzkiego w Rzymie, "Bluszcz", 1888, nr 13, s. 103-104.
[10] A. Wysocki, Artyści polscy w Rzymie. Henryk Siemiradzki, "Kraj", 1899, nr 18, s. 34.
[11] J. Dużyk, Henryk Siemiradzki. Życie, s. 24-25.
[12] S. Lewandowski, s. 125.
[13] A. Madeyski, s. 3.
[14] O., Nasi artyści w Rzymie, "Tygodnik Ilustrowany", 1893, nr 180, s. 363.
[15] Weryha, Echa zachodnie, "Kraj", 1899, nr 14, s. 363.
[16] J. Derwojed, Wiktor Brodzki, "Słownik Artystów Polskich", t. I., Wrocław 1971, s. 245.
[17] A. D., Wiktor Brodzki, "Tygodnik Ilustrowany", 1904, nr 42, s. 805.
[18] Ibidem.
[19] Ibidem.
[20] H. Sienkiewicz, Dzieła, t. 51, Warszawa 1950, s. 10.
[21] A. Madeyski, s. 19; W. Zahorski, Polak we Włoszech, Rzym 1969, s. 107-108.
[22] H. D., Henryk Cieszkowski. Wspomnienie pośmiertne, "Tygodnik Ilustrowany", 1895, nr 48, s. 411; E. Szczawińska, Henryk Cieszkowski, "Słownik Artystów Polskich", t. I, Wrocław 1971, s. 355.
[23] Henryk Cieszkowski, "Bluszcz", 1896, nr 21, s. 168.
[24] J. Derwojed, Stefan Bakałowicz, "Słownik Artystów Polskich", t. I., s. 72.
[25] A. D., Stefan Bakałowicz, "Tygodnik Ilustrowany", 1906, nr 33, s. 642-643; 50-lecie artystycznej pracy Stefana Bakałowicza w Rzymie, "Kurier Literacko-Naukowy", 1933, nr 1, s. IV.
[26] A. D., Stefan ..., s. 643.
[27] Madeyski, s. 6.
[28] J. Trybowski, Antoni Madeyski, PSB, t. XIX, Wrocław 1974, s. 119-120.
[29] Madeyski, s. 8; J. I. Kraszewski, Kartki z podróży 1858-1864, Warszawa 1866, s. 483; A. Ryszkiewicz, Ignacy Roman Postępski, PSB, t. XXVII, Wrocław 1983, s. 702-704.
[30] Dużyk, Henry Siemiradzki. Życie..., s. 84.
[31] D., Ś. p. Wiktor Brodzki, "Biesiada Literacka", 1904, s. 354.


Copyright 1998 by Biblioteka Kórnicka PAN and Centrum Elektronicznych Tekstów Humanistycznych